W środę Górnik zakończył rok zwycięstwem 3:1 nad KSZO Ostrowiec Św. Tym razem do bramki rywali nie trafił Prejuce Nakoulma, ale za to asystował przy jednym z goli.
Działacze "Kolejorza” już latem chcieli sprowadzić Nakoulmę, ale wtedy obie strony nie doszły do porozumienia. Jednak przez cała jesień wysłannicy Lech śledzili poczynania zawodnika z Łęcznej. W końcu w tym tygodniu poznaniacy przyjechali negocjować z Górnikiem.
– Były rozmowy w tej sprawie – przyznaje prezes "zielono-czarnych” Waldemar Piotruk. – Lecha reprezentował dyrektor sportowy Marek Pogorzelczyk. Otrzymaliśmy konkretną propozycję i teraz będziemy ją analizować. Mamy jeszcze trochę czasu na udzielenie odpowiedzi. Myślę, że do konkretów może dojść dopiero na początku przyszłego roku.
Górnik nie będzie się spieszył, ponieważ już w poniedziałek Nakoulma odleci do Burkina Faso. Razem ze swoim kolegą Nikiemą Moumouni, który nie przekonał do siebie łęczyńskich szkoleniowców. A przez prawie dwa miesiące może jeszcze sporo się wydarzyć.
Na przykład mogą napłynąć do klubu inne oferty, jeszcze atrakcyjniejsze.
– Nikt ze mną nie rozmawiał o odejściu do innego zespołu – twierdzi zawodnik, którego podczas meczu z KSZO obserwował jego menedżer Jarosław Kołakowski. – Czy chciałbym odejść do Lecha? Teraz o tym nie myślę. Trener zwolnił mnie wcześniej, więc lecę do domu, aby odpocząć.
Latem spekulowano, że za transfer Nakoulmy do kasy Górnika trzeba zapłacić 1,5 mln zł. Teraz pewnie jest podobnie i raczej trudno spodziewać się, aby łęcznianie zechcieli pójść na ustępstwa. Więc jeśli Lech znowu przystąpił do negocjacji, to piłkarz może być już "nie do zatrzymania”.
– Prejuce ma z nami kontrakt do 30 czerwca 2011 roku – dodaje Piotruk. – Nie mogę mówić o kwotach, ale w tej chwili propozycja Lecha nas nie zadowala. Dlatego powiedziałem, że temat może wrócić dopiero w styczniu, kiedy z Burkina Faso wróci piłkarz. My też mamy swoje plany i Nakoulma z pewnością byłby nam potrzebny do ich realizacji.