Rozmowa z Pawłem Pranagalem, trenerem Świdniczanki Świdnik Mały
- Za pańskim zespołem jesień, w czasie której wygraliście 15 z 16 spotkań. To był czas idealny czy prawie idealny?
– To przede wszystkim był bardzo udany czas dla mojego zespołu, jak i dla całej Świdniczanki. Wygraliśmy 15 z 16 spotkań i mamy dwa punkty przewagi nad Opolaninem Opole Lubelskie. Nie rozprężamy się jednak i cały czas chcemy iść do przodu.
- Porażka 1:4 w Opolu Lubelskim jest rysą na waszym wizerunku?
– Nie. Ona pokazuje tylko, że z każdym przeciwnikiem trzeba się liczyć. Opolanin to bardzo mocny zespół, który w wielu spotkaniach pokazywał świetną piłkę. Trzeba pamiętać, że mój zespół był wówczas po trudnym meczu w Pucharze Polski. Oczywiście, proszę nie traktować tego w kategoriach usprawiedliwienia. Rywalizacja z nami kosztowała piłkarzy z Opola Lubelskiego mnóstwo sił, których zabrakło im tydzień później w starciu ze Stalą Poniatowa. Przypomnę tylko, że przegrali w Poniatowej 1:2. My swój cel osiągnęliśmy i zimę spędzimy jako liderzy lubelskiej klasy okręgowej. Koncentrujemy się przede wszystkim na sobie, a nie na rywalach.
- Co było największą siłą Świdniczanki w rundzie jesiennej?
– Jakość zespołu i jego olbrzymi potencjał. Mam piłkarzy z przeszłością w III lidze. Trzeba podkreślić, że panuje u nas znakomita atmosfera. Wszyscy jesteśmy kolegami i zmierzamy w jednym kierunku.
- Pańska drużyna ma solidny kręgosłup. Tworzą go m.in. tacy piłkarze jak Sebastian Orzędowski, Piotr Wójcik czy Bartłomiej Mazurek...
– Tak, oni rzeczywiście ciągną ten zespół. Trzeba jednak pamiętać również o piłkarzach z formacji defensywnej. Każdy dołożył cegiełkę do tego rewelacyjnego wyniku.
- Czy Świdniczanka organizacyjnie jest gotowa na grę w IV lidze?
– To pytanie trzeba kierować w stronę prezesów. Myślę jednak, że już na początku sezonu brali możliwość awansu pod uwagę. Zresztą taki cel nam postawili przed rozpoczęciem rozgrywek. Ja chciałem jeszcze podkreślić rolę naszych kibiców. To prawdziwy dwunasty zawodnik. Wielu z nich jeździ za nami po całym regionie i wspiera głośnym dopingiem.
- Gdzie znajduje się sufit? Czy szczytem marzeń jest tylko IV liga, czy mierzycie jednak wyżej?
– Nie wiem. Najpierw chcemy dostać się do IV ligi. Co będzie dalej, to pokaże samo życie.
- Niemniej jednak Świdniczanka to chyba najlepsza przygoda w pańskiej karierze trenerskiej?
– To mój pierwszy seniorski zespół w karierze i cieszę się, że trafiłem do tego klubu. Niech ta przygoda trwa jak najdłużej...
- Jak będzie wyglądała wiosna w lubelskiej klasie okręgowej?
– Na pewno będzie trudniejsza niż jesień. Każdy przeciwnik będzie wyjątkowo mobilizował się na starcie z nami. Musimy być w każdym spotkaniu mocno skoncentrowani. Jestem pewien, że kwestia awansu nie będzie zależała tylko od jednego spotkania z Opolaninem.
- Jest zespół, którego pan się szczególnie obawia?
– Zawsze ciężko grało nam się w Janowie Lubelskim. Na szczęście już tam byliśmy w tym sezonie i wygraliśmy 3:2. Nie możemy pozwolić sobie na zlekceważenie jakiegokolwiek przeciwnika. Każde zwycięstwo trzeba sobie wybiegać.
- Słyszałem, że w Świdniku Małym szykują się kolejne wzmocnienia?
– Na razie jeszcze o tym nie myślimy. Do końca listopada jesteśmy w treningu. Dopiero po zakończeniu zajęć siądziemy z władzami klubu i będziemy zastanawiać się nad kwestiami personalnymi.