Sztuka awansu do mistrzostw Starego Kontynentu przerastała jak dotąd każdego trenera urodzonego pomiędzy Odrą a Bugiem.
Co można dostać za 600 tysięcy euro? Leo Beenhakkera. A on skwapliwie wykona to, czego się podejmie. Polskich piłkarzy przeprowadził na jaśniejszą stronę księżyca. Cud? Niekoniecznie. Po prostu doskonale wiedział to, czego ani w ząb nie potrafili pojąć jego poprzednicy. Wiedział, gdzie nacisnąć, aby wywołać u piłkarzy mentalną transformację.
Jak zaszczepić w nich filozofię zwycięzców. W efekcie z bardzo przeciętnych europejskich kopaczy zrobił zawodników, którzy zaczęli liczyć się w Europie. Zyskał tym dożywotnią miłość kibiców oraz dozgonną niechęć zazdrosnego środowiska trenerskiego. W oczy kłuły zwłaszcza jego apanaże, rzeczone już 600 tysięcy euro.
Tak hartowała się stal
Początek był rzeczywiście fatalny. Porażka z Finami i remis z Serbią okazały się wodą na młyn dla krytyków. Skryci, lub otwarci antagoniści zamienili się w adoratorów po ograniu czwartego zespołu świata - Portugalii. Niewiele ryzykując, można powiedzieć, że tamtego dnia na Stadionie Śląskim narodził się zespół. Styl, w jakim zupełnie anonimowy w Europie łęcznianin Grzegorz Bronowicki ośmieszał wartych miliony Portugalczyków, robił niebywałe wrażenie.
Niestety, popularny "Hadżi” nie odbierze swojej nagrody. Wyjazd na finały pokrzyżowała kontuzja. Samotnym reprezentantem Lubelszczyzny będzie Jacek Bąk.
Kluczem do sukcesu okazały się dwa zwycięstwa nad Belgami. Przydarzały się również wpadki, tak jak porażka z Armenią. Później były remisy z Finlandią i pamiętne 2:2 w rewanżu z ekipą Cristiano Ronaldo. - Nasza Matka Boska Częstochowska jest widać potężniejsza od Fatimskiej - żartował nawet asystent Leo, "Bobo” Kaczmarek.
Po kolejnej wygranej, z Kazachstanem, zamykający eliminacje mecz z Serbią nie miał żadnego znaczenia. A apanaże Holendra znów poszły w górę.
Mecz prawdy
O co będziemy grać na mistrzostwach Europy? Zdaniem Macieja Żurawskiego nawet o złoty medal. Buńczuczne zapowiedzi napastnika należy jednak traktować jako dodawanie sobie animuszu. Byleby nie skończyło się jak mundialowe wojaże w Korei i Niemczech, które doczekały się nawet anegdoty. Ile spotkań rozgrywa reprezentacja Polski? Trzy, mecz otwarcia, mecz o wszystko i mecz o honor - fani wyśmiewali kadrowiczów Jerzego Engela i Pawła Janasa.
Według zapewnień piłkarzy Beenhakkera, tamte niechlubne karty już dawno poszły z dymem. Tym razem ma być inaczej. - Nie musimy bać się Niemców - zapewnia Ebi Smolarek, który w niedzielę, trzy kwadranse po dwudziestej, bez trwogi stanie na boisku w Klagenfurcie naprzeciwko Mario Gomeza i Miroslava Klose.
Aby wyjść z grupy musimy pokonać gwiazdy reprezentacji Niemiec lub Chorwacji, nie mówiąc już o współgospodarzach, Austriakach. Szanse? Według bukmacherów wynoszą 25 procent.
Hasło z Lublina
Internauci długo głowili się nad hasłem, które ich zdaniem, "biało-czerwoni” powinni umieścić na swoim autokarze. Podczas niemieckiego mundialu było to "Waleczni i Niebezpieczni”. Po dwóch porażkach i powrocie do domu zawiedzeni kibice przekuli slogan na bardziej aktualny "Turyści z Polski”, tylko przejazdem, albo: "Przyjechaliśmy kupić samochód”.
Na boiskach Austrii i Szwajcarii naszej reprezentacji będzie towarzyszyć hasło wymyślone przez lublinianina Łukasza Ostapczuka: "...bo liczy się sport i dobra zabawa”. To właśnie na ten slogan internauci oddali najwięcej głosów, w konkursie na oficjalnej stronie mistrzostw UEFA EURO 2008. Zwycięskie hasła dla wszystkich 16 krajów zostały umieszczone na autokarach, którymi piłkarze będą przemieszczać się z meczu na mecz.
Kierunek Klagenfurt
Organizatorzy spodziewają się, że do Klagenfurtu i Wiednia, miast gdzie grać będą "biało-czerwoni”, zawita ponad sto tysięcy polskich kibiców. Na stadion wejdzie jedynie ułamek z nich. Według oficjalnych danych na mecz z Niemcami dostanie się 5668 polskich kibiców. Z Austrią "biało-czerwonych” będzie dopingować 10341 rodaków, z Chorwacją zaledwie 5733. Reszta będzie mogła poczuć atmosferę mistrzostw bawiąc się przy olbrzymich telebimach. Wiednia nie trzeba kibicom specjalnie przedstawiać, natomiast Klagenfurt...
Z pewnością jest tam przyjemniej niż mogłaby o tym świadczyć nazwa, która w tłumaczeniu oznacza nie mniej nie więcej tylko "brzydki zapach”. Wynika to stąd, że tereny, na których powstało miasto, były niegdyś bagnem.
Symbolem Klagenfurtu jest smok. Według legend bestia skutecznie obrzydzała życie mieszkańcom osady. Zginęła jednak na haku, który wraz z przynętą został sprytnie podrzucony przez pomysłowego księcia. Legenda o starożytnej bestii wzięła się od czaszki nosorożca z epoki lodowcowej, którą znaleziono w tej okolicy.
Jest sianko, będzie granko?
Według ustaleń Polskiego Związku Piłki Nożnej, za każdy wygrany mecz w fazie grupowej rachunek bankowy reprezentacji wzrośnie o 400 tysięcy Euro, do podziału tylko pomiędzy piłkarzy. Remis wyceniono na 200 tysięcy. Za awans do kolejnej fazy na reprezentantów czekać będzie 800 tysięcy. W przypadku przebicia się do półfinału stawka wzrośnie do 1,2 miliona. Za porażkę w finale wpadnie do kieszeni 1,8 miliona, za tytuł mistrza Europy aż 3 miliony.
Oprócz tego każdy kadrowicz Beenhakkera ma zagwarantowane startowe. Za spotkanie grupowe piłkarze otrzymają po 10 tysięcy euro, po wyjściu z grupy każdy kolejny mecz będzie wart 15 tysięcy.