ROZMOWA Z Petarem Borovicaninem, nowym piłkarzem GKS Bogdanka.
– Zmienił się trener i mnie odstawił. Nie wiem dlaczego. Przecież miałem za sobą dwa bardzo udane sezony. W rundzie wiosennej zagrałem tylko 30 min w meczu z Polonią Bytom. Wszedłem, gdy prowadziliśmy 2:0. Przegraliśmy 2:3 i zostałem kozłem ofiarnym.
• Zamienił pan jedenastą w tabeli Sandecję Nowy Sącz na siódmy, mający wyższe aspiracje GKS Bogdanka.
– W Łęcznej mi zaufali. Postaram się odpłacić za to najlepiej jak potrafię – świetną postawą na boisku.
• Może pan grać zarówno na prawej, jak i lewej stronie obrony. Na której pozycji czuje się pan lepiej?
– Mam mocniejszą prawą nogę, więc wolę grać z prawej strony. Tutaj widzi mnie też trener Piotr Rzepka. Ale jeśli zajdzie potrzeba, żebym wystąpił na drugiej flance, nie będzie problemu.
• Jest pan w Łęcznej od początku okresu przygotowawczego, więc zdążyliście się już pewnie zżyć z kolegami z drużyny.
– Atmosfera jest fantastyczna, ze wszystkimi mam dobry kontakt. Najmocniej kumpluję się z Velem Nikitoviciem. Wiadomo, Serbowie zawsze trzymają się razem.
• Połowa Serbów kibicuje Crvenie-Zveździe, a pozostali Partizanowi. Velo jest człowiekiem "Czerwonej Gwiazdy”. A Pan?
– Od małego czarno-biały strój. Trenowałem w młodzieżowej drużynie Partizana i nadal ściskam kciuki za ten klub. Jeżeli chodzi o kibicowanie, to z Velem mamy trochę "na pieńku”, ale przynajmniej jest wesoło. Ostatnie derby 2:0 wygrał Partizan, więc to ja tryumfowałem. Nikitović twierdzi, że wiosną będzie rewanż. I niech sobie marzy dalej.
• Oba serbskie kluby słyną ze świetnego szkolenia młodzieży. Z którą z gwiazd piłki miał pan okazję grać w Partizanie?
– Byłem w jednej grupie z Aleksandrem Kolarovem. On grał na lewej obronie, ja na prawej. I chociaż "Kola” jest teraz zawodnikiem Manchesteru City, zarabia kilkadziesiąt razy więcej niż ja, to nadal jesteśmy dobrymi kumplami.