To był kolejny słaby występ podopiecznych trenera Wojciecha Stawowego. Górnik, który miał włączyć się do walki o ekstraklasę nadal rozczarowuje.
Do przerwy jedyną wartą odnotowania sytuacją był strzał z 17 m Sławomira Nazaruka. Natomiast rywale, prowadzeni przez świetnie znanego kibicom Władysława Łacha, stworzyli dwie dogodne okazje bramkowe. Na szczęście za pierwszym razem sytuację uratował Jakub Wierzchowski, a potem Piotr Karwan. Początek drugiej części gry też należał do rywali.
W 47 min strzał Grzegorza Kmiecika odbił bramkarz. Później Górnik osiągnął minimalną przewagę (dłużej utrzymywał się przy piłce), jednak nic z tego nie wynikało. W 55 min znowu gospodarze mogli mówić o szczęściu, gdy po dośrodkowaniu Konrada Cebuli piłka odbiła się od poprzeczki.
Do końca spotkania łęcznianie wypracowali zaledwie dwie okazje, ale uderzenia Sławomira Nazaruka i Kamila Witkowskiego bez trudu obronił Stanisław Wierzgacz. Najlepszym komentarzem do jakości spotkania był obrazek z pierwszej połowy, w której jeden z kibiców Górnika... uciął sobie drzemkę. - Poważnie zastanawiam się czy dalej prowadzić zespół - powiedział na konferencji trener Stawowy.
Górnik Łęczna - Stal Stalowa Wola 0:0
Stal: Wierzgacz - Lebioda, Treściński, Piszczek, Wieprzęć, Cebula, Trela, Uwakwe, Bartkowiak (70 Paknys), Karcz (83 Szwajdych), Kmiecik (77 Wasilewski).
Żółta kartka: Karcz (S). Sędziował: Smoleński (Suwałki). Widzów: 2000.