Dopóki istnieje matematyczna szansa, to cały czas gramy o awans. Wciąż mamy świadomość tego, jak duża jest stawka - mówi Jakub Wierzchowski. Czy ta wiara w ekipie "zielono-czarnych” będzie żyła jeszcze długo?
A cud oznacza rozsypanie czołówki tabeli w gruzy. Oczywiście, poza dwoma pierwszymi miejscami. Widzew Łódź i Zagłębie Lubin są już jedną nogą w ekstraklasie. I najlepiej, aby drugą też dostawiły.
Najlepiej również dla Górnika. Łęcznianie w tej chwili zajmują siódme miejsce w tabeli, tracąc po pięć punktów do Podbeskidzia Bielsko-Biała i Korony Kielce, cztery do Znicza Pruszków i dwa do Floty Świnoujście. Co ciekawe, z tego grona "zielono-czarni” gorszy bilans bezpośrednich spotkań mają tylko z kielczanami.
Bo z czołowymi drużynami, preferującymi otwarty futbol, Górnik akurat grać potrafi. Gorzej z dołem, kiedy trzeba zastosować atak pozycyjny. Dlatego wiosną podopieczni Wojciecha Stawowego na cztery podejścia u siebie odnieśli zaledwie jedno zwycięstwo. I nic dziwnego, że po remisach z GKP Gorzów, Stalą Stalowa Wola oraz GKS Katowice żegnały ich gwizdy.
- Mam nadzieję, że z Wisłą Płock będziemy mogli pograć w piłkę i pokażemy na co nas stać. Chcemy przed własną publicznością zagrać wreszcie swoje - przekonuje Jakub Wierzchowski, były bramkarz "Nafciarzy”.
- Wiśle już nic nie grozi, ani awans, ani spadek. Nie mają żadnego celu, więc powinni zaprezentować otwarty futbol. U nas też wielkiej presji nie ma, ale do zdobycia jest jeszcze dziewięć punktów i my chcemy je mieć. Do trzeciego miejsca tracimy w tej chwili pięć. Zobaczymy, może uda się je odrobić. W tym sezonie było już trochę niespodzianek.
Łęczyńscy kibice liczą w końcu na ładny futbol, ale do tanga potrzeba dwojga. Czy Wisła faktycznie pokaże otwartą grę? - Myślę, że tak - odpowiada Piotr Soczewka z Płocka, asystent Mariusza Bekasa, a przed kilku laty podpora Górnika.
- W tym tygodniu pracowaliśmy nad ofensywnym wariantem. Nasza sytuacja jest już spokojniejsza niż przed tygodniem, ale do pełni szczęścia brakuje nam jeszcze jednego punktu. W naszym zespole nikt nie pauzuje za kartki i kontuzje. Zabraknie jedynie chorego Adama Majewskiego.