Tak ofensywnie grającej reprezentacji Niemiec jeszcze nie było – mówili po spotkaniach grupowych piłkarscy eksperci. Tezę dodatkowo potwierdził mecz ze Szwecją. Niemiecki taran, wykonany z najlepszego, polskiego materiału,
po prostu zmiótł Skandynawów.
Niemcy – Szwecja 2:0 (2:0)
SKŁADY
Niemcy: Lehmann – Friedrich, Metzelder, Mertesacker, Lahm – Schneider, Frings (85 Kehl), Ballack, Schweinsteiger (72 Borowski) – Podolski (74 Neuville), Klose.
Szwecja: Isaksson – Mellberg, Lucic, Edman, Alexandersson – Linderoth, Ljungberg, Jonson (53 Wilhelmsson), Kallstroem (39 Hansson) – Ibrahimovic (72 Allbaeck), Larsson.
Żółte kartki: Frings (N) – Lucic, Jonson, Allbaeck (S).
Czerwona kartka: Lucic (35, za drugą żółtą).
Sędziował: Carlos Simon (Brazylia). Widzów: 66 000.
Już po dwunastu minutach gospodarze turnieju prowadzili ze Szwecją 2:0, po bramkach Łukasza Podolskiego. Przy obydwu trafieniach udział miał Mirosław Klose, uznany zresztą za najlepszego piłkarza meczu. Porażka skandynawskiej drużyny byłaby wyższa, gdyby nie bardzo dobra postawa bramkarza Andreasa Isakssona. Szybko stracone gole odebrały Szwedom chęć do walki. Słabiutko spisywały się największe gwiazdy tej ekipy – Fredrik Ljungberg, Zlatan Ibrahimovic i Henrik Larsson. Kiedy na początku drugiej połowy Larsson przestrzelił karnego, stało się jasne, że podopieczni Larsa Lagerbaecka zejdą z boiska pokonani. Tym bardziej że przez niemal godzinę grali w osłabieniu.
Początek spotkania to istny koncert gry urodzonego w Polsce duetu napastników Podolskiego i Klose. Już pierwsza akcja tych piłkarzy przyniosła im powodzenie. Po zagraniu Michaela Ballacka, Klose znalazł się w sytuacji sam na sam z Isakssonem, który wybił piłkę, ale był bezradny przy dobitce Podolskiego. 120 sekund później „Poldi” uderzył z 25 m tuż nad poprzeczką. Nie pomylił się natomiast w 12. minucie. Świetnie zachował się w tej sytuacji Klose, który mimo asysty aż trzech rywali, idealnie zagrał do partnera z ataku.
Szwedzi tymczasem spali w najlepsze. Zupełnie nieporadnie spisywał się rutynowany Teddy Lucic, który w niegroźnej sytuacji w środku boiska sfaulował Klosego. Gdy ekszawodnik Aston Villi zobaczył za to drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę, o „szwedzkim potopie” nie mogło być już mowy. Niemcy walczyli i harowali na całym boisku. Efekt? 26 strzałów na bramkę. Momentami sytuacja przypominała oblężenie szwedzkiej bramki, w której dwoił się i troił Isaksson, bezsprzecznie najlepszy zawodnik „Trzech Koron” w sobotniej konfrontacji.
Nadzieja na korzystny wynik przyszła niespodziewanie w 52 min. Jednak „Henka” Larsson nie potrafił wykorzystać sprezentowanego przez arbitra rzutu karnego. W tym momencie Szwedzi wyraźnie „odpuścili”, zaś Niemcy oszczędzali siły i nie kwapili się do huraganowych ataków.