ROZMOWA z Veljko Nikitoviciem, kapitanem Górnika Łęczna
– W żaden sposób nie da się porównać poprzedniego sezonu z obecnym. Wtedy mieliśmy słabszy zespół i graliśmy praktycznie o nic. Teraz natomiast jesteśmy na pierwszym miejscu i bijemy się o ekstraklasę. Jest bardzo dobra atmosfera wokół klubu i w samym Górniku. To jak niebo a ziemia.
• Trudno było spodziewać się takiej metamorfozy, nawet latem.
– Zaczęliśmy przygotowania na początku lipca i panował wtedy jeden wielki harmider. Przyszedł nowy szkoleniowiec, tuż przed rozpoczęciem zajęć, a na testy przyjechało wielu nowych graczy zaproszonych przez poprzedniego trenera. Oni dostali szansę i czas, więc wszystko zaczęło się przeciągać i wyglądało na budowanie z łapanki. Mieliśmy słabsze pierwsze kolejki, mało kto był optymistą, ale zdołaliśmy szybko się pozbierać. A potem wspięliśmy się na pozycję lidera. W Polsce mówi się, że prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym jak kończy, a nie zaczyna.
• Proces budowania zespołu został już zakończony?
– Tego nigdy nie da się powiedzieć, bo każda drużyna potrzebuje świeżej krwi, czasem innego spojrzenia. U nas on będzie trwał, bo przecież gra jesienią była oparta na trzynastu czy czternastu ludziach. Potrzebujemy wzmocnienia fundamentu, a także dołożenia kolejnych cegiełek, w postaci nowych piłkarzy. Zdrowa rywalizacja jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
• Poza bramką, chyba każda formacja będzie wymagała wzmocnień.
– To prawda, gdy pojawia się rywal do miejsca w drużynie, wtedy człowiek daje z siebie jeszcze więcej.
• Jurij Szatałow posadził wcześniej na ławce Sergiusza Prusaka, więc i kolejny filar – Veljko Nikitović, nie może spać spokojnie.
– Nie obawiam się walki o miejsce na boisku. Już jesienią siedziałem na ławie, choć główną przyczyną były kłopoty zdrowotne. Jest zasada, że nie zmienia się zespołu, który wygrywa. Jednak ja łatwo nie oddam swojej pozycji, chcę być ważnym ogniwem w tym łańcuszku. Ale przed nami druga runda i wszystko zaczyna się od zera. To nowa wojna. Pamiętajmy też, że futbol jest grą zespołową, gdzie jeden lub dwóch zawodników nie decydują o wynikach.
• Wiosną dojdzie dodatkowa presja i hasło: bij lidera!
– Trener Szatałow jest doświadczonym szkoleniowcem, a my w większości też mamy za sobą występy w ekstraklasie. Wysoko zawiesiliśmy poprzeczkę, będziemy ją jeszcze przesuwali w górę i niech inni martwią się, jak do niej doskoczyć. Jesienią ominęły nas dołki i wiosną też nie powinniśmy zejść poniżej pewnego poziomu. Zwycięstwa nie przychodziły nam łatwo, musieliśmy je wydrzeć rywalom. Poza tym w ten zawód zawsze wpisana jest presja. Dlatego nie bujamy w obłokach i wiemy, że przed nami wciąż daleka drogo do awansu.
• Co może być przeszkodą na tej drodze?
– Jak są wyniki, atmosfera, gra się fajną piłkę, to w ogóle nie pojawiają się takie myśli. Ale tutaj nikt nie ma monopolu na wygrywanie, przyjdą też słabsze mecze, remisy albo porażki. Wciąż się poznajemy, bo razem pracujemy dopiero niecałe pół roku, a mimo to wierzę, że damy sobie radę. Na razie zrobiliśmy mały kroczek, a trener zabronił nam gadania o ekstraklasie.
• Przed rokiem pewniakiem do awansu była Flota, a drugie miejsce zajmowała Nieciecza. Awans wywalczyły jednak Zawisza i Cracovia, choć Jurij Szatałow nie doczekał tego w Bydgoszczy i został zwolniony wcześniej.
– Ale to Zawisza i Cracovia były kreowane na tuzów I ligi. Ten pierwszy klub jest całkiem inaczej zarządzany, niż Górnik. Tam wszystko było nastawione na awans. A w Łęcznej żaden z działaczy nie wchodzi do szatani, bo my i bez tego robimy co do nas należy. Flota i Termalica są dla nas doskonałym sygnałem, żeby na wszystko patrzeć zdrowym okiem i nie tworzyć wysokiego ciśnienia. W Świnoujściu mieli jeszcze więcej punktów niż my teraz, a Niecieczę tylko sekundy dzieliły od ekstraklasy. To dobra lekcja dla każdego.
• Lepiej uciekać czy gonić?
– (śmiech) Jak jesteś dobry, to nie ma różnicy, bo i tak pierwszy dopadniesz celu. Błędy popełniają wszyscy, ale mam nadzieję, że my zrobimy ich najmniej. Chciałbym, żeby to Górnik był Usainem Boltem I ligi.
• Którzy rywale będą najgroźniejsi dla Górnika w tym wyścigu.
– Bełchatów, Katowice i nie skreślałbym Arki oraz Miedzi. Legniczanie, choć mają dużą stratę, potrafią być groźni dla każdego. W tej piątce szukałbym dwojga do awansu.
• Jednak z zespołami z czołówki będzie grali na wyjazdach.
– Ale nie jesteśmy już pośmiewiskiem jak w ubiegłym sezonie, kiedy wygraliśmy na obcym boisku tylko raz i to na sam koniec. Teraz umiemy zwyciężać również poza domem i chciałbym udowodnić to już w pierwszym wiosennym meczu, w Płocku. Poza tym ta liga jest nieobliczalna, tutaj nikt też nie powiem, że jest królem własnego boiska.