ROZMOWA z Veljko Nikitoviciem, kapitanem GKS Bogdanka
– Mnie również ciężko to pojąć, że sami sprokurowaliśmy sobie takie napięcie. W pierwszych kolejkach tego sezonu widać, że nasz zespół w każdym meczu ma czarne minuty. Z Katowicami było tak samo, jak w poprzednich trzech spotkaniach. A przecież mieliśmy jednego zawodnika więcej i zamiast spokojnie rozgrywać piłkę, to wszyscy poszliśmy do przodu strzelać kolejne gole. To świadczy tylko o tym, że nad tym zespołem wciąż jest dużo pracy.
• Po szybko zdobytej bramce wydawało się, że mecz potoczy się po waszej myśli. W pierwszej lidze każdy chce objąć prowadzenie, a potem czekać tylko na rozwój wydarzeń i punktować rywala. Katowice udowodniły jednak, że są wymagającym przeciwnikiem.
– Taka jest pierwsza liga. Praktycznie większość zespołów jest na zbliżonym poziomie. Może nie licząc Cracovii, która na razie gra fajną piłkę i Zawiszy Bydgoszcz, posiadającego w swoim składzie indywidualności. A reszta może wygrać i przegrać z każdym. I tak było z Katowicami. Takie mecze nas czekają. Jednak nie rozumiem tych czarnych minut w naszym wykonaniu. W poprzednich meczach przesądziły one o naszych porażkach. Teraz też mogło się to źle skończyć. Mogliśmy zremisować wygrany mecz. To jest coś, nad czym musimy się skupić i popracować.
• Wreszcie zaskoczyły stałe fragmenty gry. Do tej pory było ich sporo, ale poza strachem nic z tego nie wychodziło.
– W końcu Tomek Midzierski doszedł do dobrze bitej przeze mnie piłki. To musi być nasza mocna broń, trzeba wykorzystywać przewagę wzrostu. Po stałych fragmentach należy strzelać wiele goli. Przecież widzicie jakich "koni” mamy w swojej drużynie. Przecież oni mają po 190 cm wzrostu, to jest duży atut. Dobrze, że wygraliśmy, bo po trzech porażkach z rzędu atmosfera w klubie i w szatni nie była najlepsza. Mam nadzieję, że wyniki się poprawią, ale wielkie radochy nie będzie. W poniedziałek mamy wolne, a od wtorku myślimy już o następnym rywalu. Trzeba brać się do roboty, bo dużo straciliśmy do tej pory.
• Nie miałeś ochoty podjeść do Macieja Ropiejki i powiedzieć: przyjacielu, idź już odpocząć do szatni? Jego indolencja strzelecka mogła skończyć się fatalnie dla całego zespołu.
– Nie mogłem, bo od tego jest trener. Fajnie, ze dochodzi do sytuacji, że z powodzeniem przepycha się z obrońcami, ale z Katowicami za dużo było tych niewykorzystanych szans. Stąd taka nerwówka.
• Mecz zakończył się happy endem, więc teraz złapiecie trochę oddechu.
– Jednak nie będzie on zbyt głęboki. Przed nami wyjazd do Olsztyna i ważne spotkanie.