(MACIEJ KACZANOWSKI)
Na początku rundy wiosennej piłkarze z Łęcznej spotykali się z zespołami teoretycznie słabszymi. Ale w najbliższym meczu to już nie będą przelewki. Na stadion przy Al. Jana Pawła II zawita rywal z najwyższej półki – otwierający tabelę ŁKS Łódź.
Przegrali 2:4, choć za swój występ zebrali dużo pochwał. Niestety same pochwały nie wystarczają, aby wzbogacać swoje konto. Do końca sezonu jest jeszcze dużo kolejek i takie marnotrawstwo może odbić się czkawką. Tym bardziej, że przed łęcznianami teraz konfrontacja z wymagającymi rywalami. A już w sobotę z głównym pretendentem do ekstraklasy – ŁKS Łódź.
W tym sezonie podopieczni Andrzeja Pyrdoła doznali tylko jedne porażki – w sierpniu ubiegłego roku z Wartą Poznań (1:4). – I przyszedł czas, żeby przegrali wreszcie po raz drugi – mówi Paweł Kaczmarek, który we wtorek wznowił treningi, więc w sobotę powinien być już do dyspozycji trenera.
– Patrząc na tabelę, to najtrudniejszy z możliwych przeciwników. Jednak gramy u siebie i mamy taki zespól, że nie powinniśmy nikogo się bać. ŁKS też nas nie przestraszy. To rywal w naszym zasięgu.
GKS Bogdanka lubi takie zespoły jak ŁKS, które nie zamierzają murować dostępu do własnej bramki. Tak było między innymi w meczach z Podbeskidziem czy Piastem, innymi ekipami ze ścisłej czołówki. – Łodzianie to poukładana drużyna, która pewne rzeczy wykonuje automatycznie – dodaje P. Kaczmarek.
– Dzięki temu na boisku nie ma chaosu. Łatwiej jest grać, a akcje są składne. Oni nie będą martwili się tylko o to, żeby nie stracić gola. Będą również atakowali. My też lubimy pchać piłkę do przodu. Musimy jdynie do soboty poprawić skuteczność w ataku i wyeliminować błędy w obronie.
Tylko czy Mirosław Jabłoński w tak krótkim okresie nauczy swoich napastników trafiania do bramki. Wiosną jego podopieczni czasami dokonują cudów, aby nie strzelić gola. – Cały czas to doskonalimy, jednak to nie takie proste – tłumaczy szkoleniowiec.
– To nie zależy wyłącznie o ilość treningów strzeleckich. Do tego potrzebne są umiejętności i predyspozycje. Zawodnik musi umieć podjąć odpowiednią decyzję. Są sytuacje, że zamiast uderzać, trzeba podać do lepiej ustawionego partnera. Tak było między innymi w Katowicach. Nadal szukamy przyczyn ostatniej porażki. Do przerwy nasza gra wyglądała bardzo dobrze.
Niestety w całym meczu straciliśmy aż cztery gole. To po naszych akcjach gospodarze wyprowadzali kontry. Fragmentami zawodziła gra całej drugiej linii. Z ŁKS nie możemy do tego dopuścić.
Oba zespoły starają się grać w piłkę, a nie tylko przeszkadzać i wybijać po trybunach. Dlatego w sobotę będzie na co popatrzeć – zachęca do przyjścia na stadion trener.