Tak dobrego początku rozgrywek szczypiorniści Azotów Puławy jeszcze nie mieli. W pięciu meczach drużyna Marcina Kurowskiego uzbierała już osiem punktów, wygrywając trzykrotnie i dwa razy remisując.
Przed rozgrywkami w Puławach postanowiono zaryzykować. Zarząd klubu powierzył zespół młodemu trenerowi Marcinowi Kurowskiemu. Szkoleniowiec Azotów ma dopiero 38 lat i jest jednym z najmłodszych szkoleniowców w superlidze. Młodszy jest tylko Paweł Noch z Juranda Ciechanów, który urodził się w 1979 roku.
Popularnemu „Kurze” przydzielono do pomocy Piotra Dropka, który już wcześniej pracował z zespołem. Na razie te odważne zmiany przynoszą rezultaty. – Dwaj młodzi trenerzy to dobre rozwiązanie – zauważa bramkarz Piotr Wyszomirski. – Treningi są ciekawe, jest też nowe spojrzenie na zespół i w ogóle piłkę ręczną.
Czy w Puławach powstała już drużyna, której inne ekipy, w tym dwaj faworyci Orlen Wisła i wicemistrz Vive Targi Kielce, powinni się obawiać? – Za wcześnie na taką tezę – uważa drugi trener Piotr Dropek. – Dla nas najważniejszy jest każdy następny przeciwnik.
Z Płockiem była nawet szansa na wygranie, bo 15 sekund przed końcem mieliśmy jeszcze piłkę. Niestety akcji nie udało się zakończyć bramką.
Po ostatnim meczu zakończonym remisem 19:19 widać, że sztab trenerski poświęcił wiele czasu na ćwiczenie gry w obronie. Przekonali się o tym „Nafciarze”, którzy w czterech dotychczasowych spotkaniach (z Warmią Olsztyn, Jurandem Ciechanów, Nielbą Wągrowiec i Chrobrym Głogów) zdobywali od 32 do 37 goli. W Puławach Orlen nie rzucił nawet 20 bramek.
Duża w tym zasługa defensywy Azotów, wspartej dobrą postawą obu bramkarzy – Macieja Stęczniewskiego i Piotra Wyszomirskiego. Szczególnie „Wyszu”, który wszedł w momencie, gdy trzeba było odrabiać cztery bramki, miał znaczący wpływ na końcowy sukces. – To dobrze, że tak udanie powróciłem do zespołu po kontuzji – tłumaczy Wyszomirski.
– Miałem kilka dobrych interwencji, pomogli mi też koledzy w defensywie. Sprawiliśmy niespodziankę, do sensacji zabrakło wygranej.
Być może wtedy koledzy z innych drużyn dzwoniliby z gratulacjami. Odmłodziliśmy zespół i w każdym spotkaniu walczymy, a to jest najważniejsze. Postawiliśmy się Płockowi, postawimy się też Kielcom.
– Cieszy nas, że Maciek i Piotrek prezentują wysoki poziom – przyznaje Dropek. – Ale daleko nam jeszcze do miana zespołu, którego każdy w lidze by się bał.
Azoty, podobnie jak Wisła i Vive, nadal są niepokonane. Tak dobra postawa już na początku może być dobrym prognostykiem na przyszłość.
– Wyniki potwierdzają dobre przygotowanie do sezonu. Jednak nie zamierzamy już teraz wieszać sobie medali na szyi. Zdajemy sobie sprawę, że w końcu nadejdzie kryzys. Będziemy starali się dobrze do niego przygotować, aby go przetrwać – przekonuje Dropek.