Nie było niespodzianki w 1/8 finału Pucharu Polski. Azoty Puławy przegrały z obrońcą trofeum i aktualnym mistrzem Polski Vive Targi Kielce 18:26. Tym samym w ćwierćfinale zagra drużyna Bogdana Wenty. Gospodarzom pozostały rozgrywki ligowe i dobry występ w Challenge Cup.
– Był to dla nas taki sam mecz, jak każdy inny. Przyjechaliśmy walczyć i wygrać, bo o to chodzi w naszej pracy – mówi trener Bogdan Wenta.
Potwierdzeniem tych słów był najsilniejszy skład Vive, chociaż reprezentanci Polski: Mariusz Jurasik, Mateusz Jachlewski, Rafał Gliński, a także były mistrz świata i mistrz olimpijski, Chorwat Mirza Dżomba, rozpoczęli spotkanie na ławce rezerwowych. Naprzeciw tej klasy przeciwnika potencjał miejscowych prezentował się mizernie.
Z powodu urazów zabrakło Wojciecha Zydronia, Dimitrija Zinczuka i Piotra Wyszomirskiego. W protokole meczowym znaleźli się za to obrotowy Paweł Grzelak, rozgrywający Paweł Kowalik i młody bramkarz Kamil Kursa. Tylko pierwszy otrzymał szansę gry.
– Paweł zagrał dobrze w obronie, niewykluczone, że zabierzemy go do Kwidzyna. Z tego elementu jestem zadowolony, znacznie gorzej było w ataku – ocenił Bogdan Kowalczyk, trener Azotów.
– Jedynie na początku drugiej połowy Azoty uszczelniły obronę i mieliśmy drobne problemy. Nasza wygrana nie była zagrożona – powiedział Mariusz Jurasik.
Azoty Puławy – Vive Targi Kielce 18:26 (9:13)
Azoty: Stęczniewski – Gowin 3, Sieczkowski 3, Płaczkowski, Lasoń 1, Pomiankiewicz 8, Kus, Witkowski, Siemionow 1, Afanasjev, Szyba 1, Sieczka 1, Grzelak. Kary: 12 minut.
Vive Targi: Kotliński – Grabarczyk, Jurecki 1, Zaremba 1, Kuchczyński 4, Dżomba 2, Jurasik 2, Stojković 2, Żółtak 1, Knudsen 4, Rosiński 4, Nat 5, Krieger. Kary: 18 minut. Dyskwalifikacja: Mirza Dżomba w 52 min, z gradacji kar.
Sędziowali: Arkadiusz Sołodko, Rafał Puszkarski (obaj Legionowo). Widzów: 600.
ROZMOWA Z Michałem Jureckim, rozgrywającym reprezentacji Polski i Vive Tragów Kielce
– To był drobny epizod. Poza nim cały czas kontrolowaliśmy przebieg meczu. Nasze zwycięstwo nie było zagrożone. Jego rozmiary byłby jeszcze większe, gdybyśmy wykorzystali wypracowane sytuacje rzutowe.
• Azoty czymś was zaskoczyły?
– Wydaje mi się, że nie. Ich atutem jest fakt, że grają agresywnie w obronie. Ale tak się teraz gra, bez tego nie można liczyć na dobry wynik. Dodatkowo, z dobrej strony pokazał się w bramce Maciej Stęczniewski, który odbił kilka naszych rzutów, w tym także moje.
• Nie nudzi pana rodzima ekstraklasa?
– Takie były moje plany i je zrealizowałem. Wprawdzie nie mam okazji grać w lidze byłych mistrzów świata, ale został mi udział z Vive z Lidze Mistrzów.
• Pod względem finansowym opłaciło się panu zamieniać niemiecką bundesligę na polską superligę, a pod względem sportowym?
– Z pewnością jest ogromna przepaść. W Niemczech gra się szybciej i agresywniej. W Polsce zespoły rozgrywają akcje bardzo powoli, tak jakby chciały uśpić przeciwnika. W Europie taka gra nie zdaje egzaminu.
• Już w najbliższą środę "święta wojna”, czyli mecz Vive z Wisłą Płock. Do tej pory idziecie łeb w łeb, nikt z was nie przegrał.
– Patrząc na to jak grają nasi rywale i to co my prezentujemy, zwycięzca może być tylko jeden. Jeśli zagramy na swoim normalnym poziomie, czyli agresywnie w obronie i konsekwentnie w ataku, Płock nawet nie piśnie. Po prostu jesteśmy drużyną lepszą od Wisły i chcemy to udowodnić na boisku.
• Począwszy od meczu pucharowego z Azotami, znowu będziecie grać co trzy dni. W piątek liga z Nielbą Wągrowiec, w środę wyprawa do Płocka. W następną sobotę przeprawa z Barceloną w Lidze Mistrzów. Wytrzymacie takie tempo?
– Można powiedzieć, że przed nami kolejne tournee. O przygotowanie kondycyjne jestem spokojny.
• Zajmujecie ostatnie miejsce w grupie A Ligi Mistrzów. Macie jeszcze szansę na wskoczenie na czwartą pozycję, dającą szanse gry w kolejnej rundzie?
– Dopóki jesteśmy w grze, będziemy walczyć. Możemy tego dokonać.