ROZMOWA z Bogdanem Kowalczykiem, trenerem Azotów Puławy
• Rywal z Norwegii chyba niczym pana zaskoczył?
– Lecąc do Skandynawii widzieliśmy grę Stordu na kasecie. Dlatego było nam znacznie łatwiej, niż przed rywalizacją z macedońskim Tikveshem 06, w poprzedniej rundzie. Jedynym zaskoczeniem był skład gospodarzy. Spodziewaliśmy się, że zabraknie podstawowych zawodników występujących na pozycji rozegrania. Tymczasem na mecz z nami druga linia cudownie wyzdrowiała.
• Najwięcej problemów sprawiał wam na lewym rozegraniu Duńczyk Soren Nielsen.
– Szczególnie w pierwszej połowie, kiedy zaskoczył nas kilkoma rzutami z drugiej linii. W drugiej części wychodziliśmy do niego wyżej, agresywniej w obronie i problemy się skończyły. Groźnie było także na obu skrzydłach, na których rywale popisywali się ładnymi "wkrętkami” do naszej bramki.
• To skuteczna obrona w końcówce, wsparta dobrą grą Macieja Stęczniewskiego w bramce, złożyły się na końcowy sukces?
– Dodałbym jeszcze do tego oraz odporność psychiczną. Szczególnie ważna była ona już w pierwszej połowie, kiedy przeciwnik odskoczył nam na kilka bramek. W takiej sytuacji potrafiliśmy go dogonić i nie "pękliśmy”, jak to było w przypadku Stordu pod koniec spotkania.
• Sądzi pan, że przewaga sześciu bramek spokojnie wystarczy do awansu?
– Biorąc pod uwagę, że są to europejskie puchary, taka przewaga powinna być bezpieczna. Przed rewanżem mój zespół musi być jednak bardzo skoncentrowany. Jestem pewien, że Norwegowie przyjadą walczyć o zwycięstwo, za wszelką cenę. Będą chcieli zrewanżować się za porażkę.
• W sobotę będzie pan mógł już skorzystać z Michała Szyby, którego zabrakło w Norwegii.
– Zawodnik leworęczny na prawym rozegraniu jest bardzo cenny. Właśnie ta strona mocno "kulała” w pierwszym meczu ze Stordem. Uważam, że gdyby Michał był zdrowy, nasze zwycięstwo w minioną sobotę mogło być znacznie wyższe.