To było jedno z najlepszych spotkań w historii naszej męskiej drużyny narodowej. Biało-czerwoni przez 60 minut grali niemal bezbłędnie i zasłużenie ograli Francuzów 31:25.
Francuzi. Aktualni mistrzowie świata i Europy, złoci medaliści igrzysk olimpijskich. Wielki faworyt rozgrywanego właśnie w Polsce kontynentalnego czempionatu. Wielki faworyt wtorkowego starcia z naszą reprezentacją. I to by było na tyle. Bo kolejny raz okazało się, że nazwiska nie grają.
Na parkiecie Nikola Karabatić, Daniel Narcisse i Thierry Omeyer stanowili jedynie tło dla gladiatorów z orzełkami na piersiach. Ani na chwilę nie potrafili objąć prowadzenia, a nasza reprezentacja, rozgrywająca jedno z najlepszych spotkań w historii, zupełnie ich zdominowała i zasłużenie pokonała. Po raz pierwszy od ponad 20 lat.
Wtorkowy mecz rozpoczął się dla nas znakomicie, bo dzięki skutecznym interwencjom Sławomira Szmala i potężnym bombom Karola Bieleckiego z dystansu już w piątej minucie objęliśmy prowadzenie 4:1. – On był niesamowity. W takiej dyspozycji trafiłby nawet w szatni – emocjonował się później Rafał Gliński.
Wszyscy czekali, kiedy Trójkolorowi złapią odpowiedni rytm, ale nic takiego się nie działo. Po 10 minutach wygrywaliśmy już 8:3, a po 20 nawet 12:5. Dopiero pod koniec pierwszej połowy Luic Abalo i spółka wzięli się do odrabiania strat, doszli nas na dwa gole, ale niezwykle ważne trafienie Krzysztofa Lijewskiego sprawiło, że na przerwę schodziliśmy z trzema bramkami zapasu.
Początek drugiej połowy był znacznie bardziej wyrównany, ale fenomenalna dyspozycja Szmala i dobra gra całego zespołu w obronie sprawiły, że podopieczni Michaela Bieglera jeszcze powiększyli swoją przewagę. Ostatecznie ograliśmy Francję 31:25 i w wielkim stylu z kompletem zwycięstw na koncie awansowaliśmy do drugiej fazy turnieju.
Wtorkowe spotkanie było wielkim popisem biało-czerwonych. Znakomicie spisali się nie tylko bombardier Bielecki i stanowiący zaporę nie do przejścia Szmal, ale także genialnie rozgrywający Krzysztof Lijewski oraz niezwykle skuteczni Kamil Syprzak i Przemysław Krajewski. Skrzydłowy Azotów Puławy, który błyszczał w towarzyskich spotkaniach przed rozpoczęciem turnieju, a przeciwko Serbii i Macedonii nieco zawodził, wrócił do wielkiego grania. Był skuteczny na skrzydle, a dodatkowo w swoim stylu dwa razy zaskoczył wielkiego Omeyera rzutami z dystansu.
Teraz naszych chłopców czekają trzy dni wolnego. Kolejne spotkanie rozegrają dopiero w czwartek przeciwko Norwegii, która okazała się najlepsza w grupie B. Skandynawowie podobnie jak my awansowali do dalszych zmagań z kompletem punktów (przegrali z Islandią, ale ta pożegnała się z turniejem). Jeżeli zwyciężymy ich w bezpośrednim spotkaniu, będziemy już jedną nogą w półfinale mistrzostw Europy. Bo nikt nie wyobraża sobie, żebyśmy mieli stracić punkty z Białorusinami, których regularnie ogrywamy na wielkich imprezach. A i mocna Chorwacja jakoś blado wypada na tle Francji, którą właśnie w tak dobrym stylu pokonaliśmy.
Wygrana nad Trójkolorowymi z pewnością doda naszym reprezentantom dużo wiary we własne umiejętności. Niezwykle ważne zadanie czeka teraz sztab szkoleniowy, który musi utrzymać u zawodników odpowiedni poziom mobilizacji i przekonać ich, że nie są jeszcze mistrzami Europy, a dopiero zrobili w tym kierunku kolejny krok. Ale przy tak zdyscyplinowanej i zafiksowanej na realizację celu grupie nie powinno być z tym najmniejszego problemu.
– Ja wierzę, że te najlepsze mecze wciąż jeszcze przed nami. Z Francuzami graliśmy swoje. Byliśmy skoncentrowani do samego końca. Wiedzieliśmy, że nie możemy odpuścić nawet na sekundę, wyciągnęliśmy odpowiednie wnioski z meczów z Macedonią i Serbią. Przed nami niemal cztery dni wolnego, to bardzo ważne. Potrzebujemy tego czasu, żeby zregenerować siły – powiedział Krajewski.
Francja – Polska 25:31 (12:15)
Francja: Omeyer, Gerard – Remili, Nyokas 4, Narcisse 1, Honrubia, N. Karabatić 1, Mahe 5 , Abalo 5, Sorhaindo 3, Guigou 3, L. Karabatić 1, Fabregas, Derot, Porte 2, Kounkoud.
Polska: Szmal, Wyszomirski – Lijewski 5, Krajewski 6, Bielecki 9, Wiśniewski, M. Jurecki 2, Konitz 1, Grabarczyk, Gliński, Syprzak 6, Daszek, Gębala, Łucak 1, Szyba, Chrapkowski 1.