Chorwacja rozgromiła reprezentację Polski 37:23 w ostatnim spotkaniu fazy grupowej mistrzostw Europy. Ten wynik oznacza dla biało-czerwonych koniec marzeń o medalu i bezpośrednim awansie na igrzyska olimpijskie.
Przed ostatnim dniem zmagań w fazie grupowej biało-czerwoni byli panami własnego losu. Wiedzieli, że wystarczy pokonać Chorwację, żeby awansować do półfinału. Byli faworytami, bo nie licząc małej wpadki w spotkaniu z mocną Norwegią i porażki dwoma golami, do tej pory rozgrywali bardzo udany turniej. Inaczej niż szczypiorniści z Bałkanów, którzy po porażkach z Norwegią oraz Francją znaleźli się w bardzo ciężkiej sytuacji. Do awansu potrzebowali wygranej aż jedenastoma bramkami.
Sytuacja naszej ekipy jeszcze bardziej poprawiła się po zakończeniu drugiego środowego meczu w naszej grupie. Gdy Skandynawowie ograli Trójkolorowych jasne stało się, że możemy awansować nawet w wypadku porażki trzema golami. Pełen komfort. Niestety nasi chłopcy poczuli się zbyt pewni siebie i oczami wyobraźni zobaczyli już siebie w półfinale albo po prostu nie mieli swojego dnia. A ten wynik był przecież korzystny także dla Chorwatów. Dawał im przynajmniej iluzoryczne szanse na awans.
Zaczęliśmy mecz fatalnie. Po sześciu minutach przegrywaliśmy 0:3. Nie potrafiliśmy znaleźć sposobu na świetnie broniącego Ivana Stevanovicia. Dwa razy trafialiśmy w słupek, nie wykorzystaliśmy rzutu karnego. Dopiero w dziesiątej minucie gola rzucił Michał Szyba. Na kolejne trafienie czekaliśmy do 15 min. Po pierwszej połowie Chorwaci prowadzili 15:10. Dla nas to nie był jednak koniec marzeń. W końcu mówimy o polskich piłkarzach ręcznych, gladiatorach, którzy nigdy się nie poddają i nie z takich opresji wychodzili. Ale nie tym razem.
Wraz z rozpoczęciem drugiej połowy powróciły wszystkie koszmary. Fatalna skuteczność w ofensywie i zagubiona obrona. Chorwaci znacznie lepiej wykorzystali czas w przerwie. Powrócili na parkiet zmobilizowani, jakby wreszcie uwierzyli, że to jednak oni mogą zagrać o medale. Przestali popełniać błędy, nie notowali fauli ofensywnych i nie gubili piłki. Świetnie wyprowadzali za to kontry. Efekt? 23:10 w 39 min. To był już koniec marzeń naszego zespołu. Znów gola rzuciliśmy dopiero po dziesięciu minutach gry, ale na odrabianie strat było już za późno. Brakowało przede wszystkim wiary. Drużynę próbowali poderwać jeszcze kibice, odśpiewali hymn, ale nie pomogło. Przegraliśmy 23:37.
Koniec końców zamiast niemal pewnego drugiego miejsca w grupie i awansu do półfinału, zajęliśmy czwartą pozycję i na pocieszenie zostaje nam walka o siódme miejsce ze Szwecją. To spotkanie zostanie rozegrane w piątek w Hali Stulecia we Wrocławiu. W tym samym czasie w Krakowie Chorwacja, Norwegia, Niemcy i Hiszpania będą walczyli o medale.
Polska – Chorwacja 23:37 (10:15)
Polska: Szmal, Wyszomirski – Lijewski, Krajewski 3, Bielecki 4, Wiśniewski 3, M. Jurecki 1, Konitz 1, Grabarczyk, Gliński 2, Syprzak 1, Daszek 4, Gębala, Łucak, Szyba 3, Chrapkowski 1.
Chorwacja: Stevanović, Alilović – Marić 7, Duvnjak 1, Kopljar 3, Gojun, Horvat 5, Karacić, Kozina, Strlek 11, Cupić 4, Kovacević, Mamić, Sebetić 2, Slisković 4, Cindrić.