Rozmowa z Kristiną Repelewską, byłą zawodniczką MKS Selgros Lublin.
• Jakie uczucia towarzyszą pani w związku z odejściem z MKS Selgros?
- To był dla mnie bardzo trudny wieczór. Czuję olbrzymie wzruszenie. Takie jest życie sportowca: jesteśmy wiecznie w podróży i zawsze musimy być gotowi do przeprowadzki. Trzeba jednak wyznaczać sobie w życiu nowe cele i podążać za swoimi marzeniami.
• To gdzie te marzenia teraz prowadzą?
- Na razie o tym nie chcę mówić. Zrobimy naradę rodzinną i podejmiemy decyzję, która wierzę, że wyjdzie wszystkim na dobre.
• Wspomniała pani, że nie jest to pożegnanie z Lublinem. Jak to należy rozumieć?
- Tak, bo Lublin to jest mój dom. Zawsze będzie bliski mojemu sercu i jestem przekonana, że tutaj wrócę. Na razie więc mówię tylko do zobaczenia.
• Może w przyszłości wróci tu pani jako trenerka MKS Selgros?
- Nie sądzę. Uważam, że zawód trenera nie jest stworzony dla kobiet.
• A może skusi się pani na pracę w charakterze komentatora, tak jak robi to Iwona Niedźwiedź?
- Na razie chcę się skupić na grze w piłkę ręczną. Ostatnie tygodnie były dla mnie nową sytuacją. Zawsze byłam piłkarką od zadań specjalnych i raz grałam więcej, raz mniej, ale łapałam się do składu i myślę, że poniżej pewnego poziomu nigdy nie schodziłam. Trener Neven Hrupec był jednak wobec mnie zawsze szczery, uczciwy i już jesienią przyznał, że chce wyraźnie stawiać na młodsze piłkarki w kontekście budowy zespołu na kolejne lata. Jestem mu za to wdzięczna, bo mogłam przygotować się mentalnie na pewne decyzje. Czekałam na swoją szansę, nie odpuszczałam, bo nie leży to w mojej naturze, ale z pewnością nie chcę przesiedzieć tego okresu kariery na ławce czy na trybunach. Jest we mnie głód gry, dlatego chcę znaleźć nowy klub.
• W jakiej kondycji zostawia pani MKS Selgros? To zespół, który stać na wywalczenie mistrzostwa Polski?
- MKS Selgros zawsze walczy o mistrzostwo Polski i wierzę, że zdobędzie kolejne. Przede wszystkim w składzie jest wiele dziewczyn, które mają olbrzymi potencjał. Trudno nie widzieć, że Asia Drabik w Lublinie osiągnęła międzynarodowy poziom. Dagmara Nocuń po powrocie z wypożyczenia ma olbrzymią pewność siebie i biega niesamowicie szybko. Wielki potencjał fizyczny i techniczny ma Ola Rosiak. Jeśli będzie ciężko pracowała, może zajść naprawdę daleko.
• Jakie wspomnienia z okresu gry w Lublinie zabierze pani ze sobą?
- Każdy dzień spędzony w tym mieście był wyjątkowy. Występowałam w europejskich pucharach, walczyłam o najwyższe laury w kraju. Pamiętam finały z Zagłębiem Lubin i pierwszy mecz rozegrany na Dolnym Śląsku. Na 6 min przed końcem rzuciłam wtedy ważną bramkę lewą ręką.
• Cieniem kładzie się jednak brak sukcesu w europejskich pucharach. Oczywiście, za pani kadencji zespół grał w Lidze Mistrzyń, ale tych zwycięstw na międzynarodowej arenie nie było zbyt dużo...
- To prawda, ale przez wiele lat ciągnęły się za nami olbrzymie długi, które utrudniały pracę i wpływały na poziom drużyny. Uważam, że dziewczynom grającym wtedy w zespole należy się olbrzymi szacunek. Za wypłaty na poziomie amatorek pracowały jak profesjonalistki i zdobyły mistrzostwo Polski. Ta trudna sytuacja ukształtowała również nasz charakter i stanowiła o sile drużyny.
• Dzisiaj sytuacja finansowa klubu wygląda już zupełnie inaczej.
- To prawda. Stabilność finansowa jest dla każdej z nas bardzo istotna. Przekłada się ona również na stabilność w domu. A kiedy w domu wszystko jest w porządku, to można skupić się na piłce ręcznej. Mam nadzieję, że miasto dalej będzie wspierać klub, a pozycja MKS Selgros na arenie europejskiej będzie coraz lepsza.
• Wspomnijmy jeszcze o występach w reprezentacji Polski. W 2010 roku otrzymała pani obywatelstwo i musiała zrezygnować z gry w reprezentacji Białorusi. Ciężko było podjąć taką decyzję?
- Wiedziałam, że czeka mnie trzyletni okres karencji w czasie którego nie będę mogła grać w żadnej reprezentacji. Mój udział w kadrze Polski był epizodyczny, ale dał mi wiele satysfakcji.
• Który kraj jest teraz pani bliższy: Polska czy Białoruś?
- Na Białorusi urodziłam się, ale najważniejsze jest dla mnie mieć przy sobie rodzinę. Teraz mieszkam w Polsce. Jestem wdzięczna temu narodowi, bo spędziłam w Lublinie wiele wspaniałych chwil.
• Na Białorusi rozpoczęła pani również przygodę z piłką ręczną. Czy da się porównać ówczesny szczypiorniak z tym, który jest grany obecnie?
- To była zupełnie inna epoka. Na pewno jednak wracam myślami do mojego pierwszego trenera. On powiedział mi, że kiedyś będę dobrą szczypiornistką i w ten sposób zaszczepił we mnie miłość do tego sportu.
• Na koniec niech powie pani, gdzie są najlepsi kibice w Polsce?
- Podróżowałam wiele po Europie i śmiało mogę powiedzieć, że najlepsi są w Lublinie. To miasto jest stolicą żeńskiej piłki ręcznej i wierzę, że zostanie nią jeszcze przez wiele lat.
Marcin Lipiec, prezes MKS Selgros
Dużo zawdzięczamy Kristinie, która przez wiele lat była ważnym elementem w naszej układance. Zdecydowała się odejść i szanujemy tę decyzję. Życzymy jej wielu znakomitych spotkań w nowych barwach.
Małgorzata Rola, skrzydłowa MKS Selgros
Zmiana warty w drużynie jest nieunikniona. Coraz mniej zostało zawodniczek ze starej gwardii. Grałyśmy razem przez wiele lat i to był wspaniały czas. Kristina jest osobą bardzo pracowitą i zaangażowaną we wszystko czego się podejmuje.
Wiele razy ratowała nam skórę, jak chociażby w zeszłorocznym meczu z Pogonią Baltica Szczecin. Rzuciła wówczas sześć bramek i odmieniła losy meczu. Stać ją jeszcze na grę na wysokim poziomie.