Finał jest nasz - cieszyły się po spotkaniu w Gdyni piłkarki ręczne SPR. Dokładnie takie same słowa padły w Lubinie po zakończonej rywalizacji z Piotrcovią. Finałową parę można było już na początku rozgrywek obstawić w ciemno. W tym sezonie na krajowym podwórku liczą się tylko te dwa zespoły.
Prawdziwe emocje zaczną się dopiero teraz. Obie siódemki wyraźnie zdominowały rozgrywki. O ile w przypadku SPR to już chlubna tradycja, to Zagłębie dopiero po rozpadzie AZS AWFiS Gdańsk, ponownie stało się drugą siłą w ekstraklasie. Finałową parę od pozostałej stawki dzieli sportowa przepaść. Niestety, niewiele wskazuje na to, że w najbliższym czasie do rywalizacji o najcenniejszy medal włączy się większa ilość zespołów.
- Ubolewam nad tym, że poziom naszej ligi nie jest zbyt wysoki. Tracą na tym i kluby, które występują w pucharach, ale również reprezentacja. Proszę popatrzeć na drużyny narodowe Rosji, czy Danii. Tam coraz większą rolę odgrywają 20, 21-latki. W naszej lidze takich dziewczyn brakuje, jeśli pojawi się jakaś utalentowana, to zaraz ucieka na zachód. Co z tego, że możemy trenować dwa razy ciężej, skoro na co dzień nie gramy spotkań na wysokim poziomie, a taka rywalizacja jak z Zagłębiem zdarza się dwa, trzy razy do roku. To zdecydowanie za mało - mówi rozgrywająca SPR.
- Niedawno rozmawiałam z trenerką młodzieżową i podzieliła się ona ze mną swoimi spostrzeżeniami. Kuleje przede wszystkim nasz system szkolenia i to już na najniższym szczeblu. Zdecydowanie gorzej zaczęło się dziać po reformie szkolnictwa i podziale szkoły podstawowej i gimnazjum. Dzieciaki, które trenują szczypiorniaka w podstawówce, odchodzą do różnych szkół i sport jest raczej najrzadszym kryterium ich wyboru. W ten sposób zespoły się rozpadają, bo czasu na ręczną zwyczajnie im brakuje. Trenują 2 godziny tygodniowo, ja w ich wieku na parkiecie spędzałam 2-3 godziny dziennie - przyznaje Malczewska.