"Tygrysice” z Jeleniej Góry do 40 minuty starały się odgryzać rutynowanym przeciwniczkom. Później na boisku niepodzielnie rządziły gospodynie, ale stylem gry nie zachwycały. W pięciobiegowej skrzyni biegów byłaby to trójka. - A chwilowo wrzucimy nawet dwójkę. W najbliższych dniach będziemy trenować z bardzo dużym obciążeniem - tłumaczy trener Edward Jankowski.
Spotkanie otworzył celny rzut Doroty Malczewskiej. Przeciwniczki wyrównały już w kolejnej akcji i taki scenariusz sprawdzał się do 10 min. Później obie drużyny (na szczęście) wpadły w strzelecki dołek. Gospodynie nie zdołały sfinalizować czterech kolejnych akcji, jeleniogórzanki również popisywały się niefrasobliwością pod bramką Magdaleny Chemicz. W efekcie po kwadransie gry na parkiecie trwał pat, inna sprawa, że SPR nie forsował nadmiernie tempa.
Taki stan rzeczy utrzymywał się do 29 min, kiedy lublinianki zdołały wreszcie odskoczyć "tygrysicom” na trzy bramki. Na kilka sekund przed zejściem do szatni wynik podwyższyła jeszcze Kristina Repelewska.
Druga odsłona była już z gatunku tych bez historii. Po zmianie stron przyjezdne ambitnie starały się zniwelować przewagę lublinianek, ale animuszu wystarczyło im na zaledwie cztery minuty. Później ochotę do walki przejawiała jedynie Marta Gęga, która sprytnie punktowała rzutami z dystansu. Od 45 min. SPR zdominowało boiskowe wydarzenia i odjechało na bezpieczną przewagę.
W 53 min, po efektownej akcji ze skrzydła Małgorzaty Roli SPR prowadziło już 33-27. Stempel na rezultacie postawiła niemal równo z końcową syreną Repelewska. Mimo zwycięstwa trener Edward Jankowski miał sporo zastrzeżeń do gry w defensywie i łatwości w marnowaniu sytuacji strzeleckich.
- Jesteśmy jeszcze na etapie przygotowań. To ostatnie, ale bardzo intensywne akcenty. Obawiam się, że w następnym spotkaniu możemy zagrać... jeszcze słabiej. Dziewczyny będą miały prawo czuć zmęczenie. Wrzucimy dwójkę, ale tylko po to, żeby w meczach pucharowych pędzić na piątym biegu - tłumaczy Edward Jankowski.
SPR Asseco B.S. Lublin - Carlos-Astol Jelenia Góra 38:29 (18:14)
SPR: Chemicz - D. Malczewska 11, E. Malczewska 1, Włodek 4, Majerek 1, Damięcka 6, Rola 3, Duran 7, Repelewska 2, Rukaite, Tyda 2, Skrzyniarz 1. Kary: 10. Czerwona kartka: Tyda (50, za faul).
Carlos-Astol: Skompska, Baranowska - Gęga 12, Kaczyńska 7, Fursiewicz 2, Latyszewska 1, Oreszczuk 1, Dąbkowska 1, Stochaj 1, Odrowska, Kocela, Konsur, Pylypiuk 3. Kary: 10
Sędziowali: Wojciech Bosak i Mirosław Hagdej (Sandomierz). Widzów: 600.
POWIEDZIELI PO MECZU
Ten mecz był o wiele lepszy w naszym wykonaniu, niż inauguracja sezonu. Szkoda, że mimo tego przegraliśmy po raz drugi. Uważam, że nasze skrzydła nie zagrały na tym poziomie, na którym powinny zagrać. To jest drugi mecz gdzie skrzydła chowają się. Słabiej spisały się bramkarki. Jestem zadowolony z 25 minut naszej bardzo dobrej gry. Zabrakło koncentracji, bo lublinianki nie pokazały niczego wielkiego i można było pokusić się o zwycięstwo.
Kristina Repelewska (rozgrywająca SPR)
Nie jesteśmy zadowolone z gry. To był twardy mecz, a my zagrałyśmy w tym aspekcie za słabo. Wiemy, co jest do poprawienia i będziemy na tym pracować. Zabrakło nam chwili skupienia. Może swoje zrobiła nietypowa godzina spotkania, ale to żadne wytłumaczenie. Atak pozycyjny pozostawiał sporo do życzenia. Mam nadzieję, że złapiemy formę na spotkania o dużą stawkę. Mecz można wygrać tylko walką, poprawimy błędy i również w kolejnym spotkaniu zagramy o punkty.
Dorota Malczewska (rozgrywająca SPR)
Nie do końca jesteśmy zadowolone ze stylu, jaki prezentujemy. Po meczu z Zagłębiem ostrzegałam, że mimo ogrania brązowych medalistek do szczytu formy jeszcze daleka droga. Bardzo ciężko pracowałyśmy na obozach i trochę brakuje nam jeszcze czasu na złapanie świeżości. Widać, że popełniałyśmy wiele błędów, a momentami grałyśmy na stojaka.