Jutro o godz. 17 SPR zagra ostatni mecz rundy zasadniczej. W hali Globus lublinianki zmierzą się z Olimpią Beskid Nowy Sącz
Teoretycznie drużyna Edwarda Jankowskiego może mieć innego rywala, ale nie dość, że musiałaby jutro przegrać to dodatkowo porażki musiałyby ponieść także KPR Jelenia Góra i Pogoń Baltica Szczecin. Wszystkie warunki będą bardzo trudne do spełnienia, bo KPR zmierzy się z ostatnim Samborem Tczew, a Pogoń z przedostatnią Piotrcovią.
– Nie ma mowy o żadnym odpuszczaniu i odpoczynku dla dziewczyn. Z jednej strony i tak mamy zbyt krótką kadrę. Z drugiej porażka przed własną publicznością z Nowym Sączem to byłby dla nas blamaż. Nie możemy do tego dopuścić. Dlatego zaczniemy spotkanie najlepszym składem, na jaki nas stać.
A jeżeli uda się szybo odskoczyć od przeciwniczek to później swoją szansę dostaną zmienniczki. Spodziewamy się jednak trudnej przeprawy. Olimpia poza Joanną Gadziną może nie ma wielkich gwiazd, ale to bardzo waleczny zespół. W Nowym Sączu musieliśmy się mocno napracować na dwa punkty. W sobotę rywalki na pewno łatwo się nie poddadzą – tłumaczy trener Edward Jankowski.
W pierwszym meczu drużyna z Lublina wygrała na wyjeździe 35:31, a najlepsza po stronie przyjezdnych Kristina Repelewska zapisała na swoim koncie dziewięć bramek. Popularna „Krista” jest jednak po operacji ścięgna Achillesa i w tym sezonie już nie zagra.
Powoli do zdrowia wracają za to inne kontuzjowane zawodniczki wielokrotnych mistrzyń Polski i w fazie play-off trener Jankowski może mieć znacznie szersze pole manewru. Najwcześniej, bo już na pierwsze mecze, na parkiecie może się pojawić Edyta Danielczuk.
– Rzeczywiście w najbliższych tygodniach kilka dziewczyn może wrócić do gry. Myślę, że już na początku kwietnia Edyta Danielczuk. Później Małgorzata Rola, a na koniec kwietnia do gry powinna być zdolna także Walentyna Neściaruk. Wszystkie bardzo się nam przydadzą – dodaje szkoleniowiec SPR.