Mistrzynie Polski w ostatnim okresie imponują formą i na swoją korzyść rozstrzygnęły cztery ostatnie spotkania. Teraz czeka je jednak poważny sprawdzian formy, bo w Szczecinie zmierzą się z Pogonią Baltica, która od wielu lat jest dla nich bardzo niewygodnym przeciwnikiem.
Szczecinianki, podobnie jak lublinianki, w tym sezonie jeszcze nie przegrały, a jedyny punkt straciły w sobotę, kiedy zremisowały z AZS Łączpol AWFiS Gdańsk.
Dodatkowym problemem dla sztabu mistrzyń Polski jest plaga kontuzji. Nie ma tygodnia, żeby któraś ze szczypiornistek nie zgłaszała nowego urazu. Na liście zawodniczek, które nie mogą grać znajdują się już Honorata Syncerz, Kristina Repelewska, Alesia Mihdaliova, Agnieszka Kocela i Joanna Drabik. W Szczecinie może pojawić się jedynie ta ostatnia, która przez ostatnich kilkanaście dni leczyła kontuzjowany bark. W sobotnim meczu z KPR Jelenia Góra nie zagrała także Jessica Quintino.
– Na piątkowym treningu oddała niekontrolowany rzut i chyba nadszarpnęła przyczep mięśnia. Nie było sensu ryzykować jej zdrowia. Zresztą świetnie zastąpiła ją Karolina Bijan (dziewięć bramek – red.). Jej też potrzebne jest złapanie właściwego rytmu grania – dodaje Marzec.
Mimo możliwego powrotu Drabik, obsada koła wciąż stanowi problem. Sobotni mecz w pierwszej siódemce rozpoczęła Joanna Szarawaga. Po 21-letniej obrotowej wciąż widać skutki długiej przerwy. Szarawaga grała bardzo wolno i schematycznie, a mecz zakończyła bez zdobyczy bramkowej. Dodatkowo, końcówkę spotkania oglądała z kolanem obłożonym lodem, co jest jasnym sygnałem, że z jej zdrowiem jeszcze nie jest do końca dobrze. Nerwy trenerek zostały wystawione na próbę również w końcówce pierwszej połowy, kiedy z krwawiącym nosem boisko opuszczała Edyta Charzyńska. Zastępująca Szarawagę na kole wychowanka Jutrzenki Płock od razu trafiła pod opiekę lekarzy.
– Myślałam, że mam złamany nos. Na szczęście nic takiego się nie stało – mówi Edyta Charzyńska.
Kibice obdarzeni większym poczuciem humoru zaczynają się wręcz zastanawiać, czy wobec plagi urazów w strój meczowy nie będą musiały przebrać się Sabina Włodek i Monika Marzec, które sportowe kariery zakończyły kilka lat temu. – Przebrać to ja się mogę w strój Świętego Mikołaja, ale na pewno nie na mecz – przyznała z uśmiechem Marzec.