Rozmowa z Robertem Lisem, trenerem MKS Perła Lublin
- Czy zdążył pan już zregenerować się po wyczerpującym poprzednim sezonie?
– Wakacje były mi bardzo potrzebne i myślę, że zdążyłem wypocząć. To tez bardzo ważny element w pracy trenerskiej. Nie było jednak tak, że nie miałem kontaktu z piłka ręczną. W czasie wakacji byłem na kursie trenerskim.
- Z powodu remontu hali Globus musicie trenować w obiekcie przy al. Zygmuntowskich. Czy jest to dla pana problem?
– Na pewno nie jest to komfortowa sytuacja, zwłaszcza, że w sierpniu będziemy musieli dzielić się halą z innymi zespołami z Lublina. Godziny treningów mogą być więc drastyczne. Słyszałem nawet, że część zajęć będzie odbywać się o godz. 8. Musimy się jednak do tego dostosować. Nie zamierzam przejmować się tym, na co nie mam wpływu.
- Zespół w lecie przeszedł solidną przebudowę. Jakie stawia pan cele drużynie przed nadchodzącymi rozgrywkami?
– Gra się zawsze po to, żeby wygrać. Oczywiście przeszliśmy sporą przebudowę, ale myślę, że z tej drużyny można jeszcze dużo wycisnąć. Czeka nas rywalizacja w kwalifikacjach Ligi Mistrzyń. To będą bardzo ciężkie zmagania. Nie chcę składać deklaracji i mówić, że na pewno awansujemy do Ligi Mistrzyń. Zdaję sobie sprawę, jakimi budżetami dysponują nasi przeciwnicy, a zwłaszcza niemiecki SG BBM Bietigheim. To właśnie ta drużyna jest faworytem turnieju. My jednak cały czas się rozwijamy, a te transfery są jednym z elementów tego procesu. Pamiętajmy też, że sezon nie kończy się na kwalifikacjach do Ligi Mistrzyń. Trzeba być przygotowanym na wiele miesięcy grania w piłkę ręczną. Szczyt formy postaramy się przygotować na wrzesień, ale później też rozegramy wiele istotnych spotkań. Na tej wytrzymałości, którą wypracujemy w ciągu najbliższych tygodni będziemy bazować przez wiele miesięcy.
- Jak będzie wyglądał okres przygotowawczy?
– Pierwsze trzy tygodnie będziemy ćwiczyć na własnych obiektach, a ten etap zakończymy sparingiem z Piotrcovią Piotrków Trybunalski. Zobaczymy czy zagramy u siebie, czy na wyjeździe. Później jedziemy do Elbląga na turniej towarzyski. Tam zmierzymy się z ekipami z Polski, a może uda nam się rozegrać jeszcze jeden sparing z Kram Startem Elblag. Następnie jedziemy na turniej do Budapesztu, a po drodze zagramy jeszcze towarzysko z jedną z ekip ekstraklasy węgierskiej. Co ciekawe w Budapeszcie wystąpi również Bietiegheim. Być może więc spotkamy się w bezpośredniej konfrontacji. Będziemy mieli okazję, aby siebie trochę poobserwować. Na zakończenie przygotowań czekają nas jeszcze dwa sparingi z ekipą z Białorusi.
- Nie za dużo tych spotkań?
– Bez przesady. W planach mamy 11 spotkań, czyli tyle co rok temu. Ten zespół musi gdzieś się zgrywać. Myślę, że to optymalna liczba.
- W składzie ma pan wiele leworęcznych zawodniczek. To chyba otwiera przed panem nowe możliwości?
– Oczywiście. Pewnych rzeczy praworęczna zawodniczka grająca na lewym skrzydle nie jest w stanie wykonać. Tak zresztą było w poprzednim sezonie. Teraz powinno być pod tym względem zdecydowanie lepiej.
- W lecie do drużyny dołączyła Joanna Szarawaga. Ten transfer też otwiera jakieś nowe możliwości?
– Myślę, że ona jest podobną zawodniczką do Joanny Drabik, która wyjechała na Węgry. Asia musi szybko wkomponować się w grę zespołu.
- Jaki ma pan pomysł na wykorzystanie na wykorzystanie Mii Moldrup?
– Ona ma grać na rozegraniu i zdobywać bramki. Nie ma sensu robić tu wielkiej filozofii.