(fot. GRZEGORZ SIEROCKI)
W sobotę przekonamy się, czy Azoty po raz drugi z rzędu awansują do fazy grupowej Pucharu EHF. O godz. 18 puławianie zagrają na wyjeździe z wicemistrzem Islandii – Selfoss. Goście mają w zapasie siedem bramek. Czy to wystarczy?
Drużyna Bartosza Jureckiego jest w komfortowej sytuacji. W pierwszym meczu w Puławach Azoty pokonały wicemistrza Islandii 33:26. Różnica siedmiu bramek jest w miarę przyzwoitą zaliczką przez rewanżem, choć nie daje pewności awansu do kolejnej rundy. – Wypracowaliśmy bezpieczną przewagę. Nie możemy jednak lecieć na rewanż z nastawieniem, że już mamy fazę grupową w kieszeni. Dlatego odkładamy ten fakt na bok i nastawiamy się jakby w pierwszym meczu był remis 0:0. Naszym celem jest wygrana, która pokaże, że to my jesteśmy lepszym zespołem – zapowiada rozgrywający Azotów Krzysztof Łyżwa.
Puławianie w dużym stopniu wykorzystali atut własnego boiska wygrywając z zapasem siedmiu goli. Zaliczka mogła być jeszcze większa, gdyby Azotom udało się utrzymać prowadzenie z drugiej połowy, które wynosiło nawet dziewięć bramek. – Możemy trochę żałować, że w końcówce meczu pozwoliliśmy przeciwnikom na odrobienie dwóch bramek straty. Zawsze lepiej jest mieć dziewięć niż siedem goli zaliczki. To gdzieś tkwi w świadomości – przekonuje rozgrywający puławskiego zespołu Paweł Podsiadło. I zaraz dodaje: – musimy jednak podejść do spotkania, jak byśmy wszystko zaczynali od początku. Tylko takie nastawienie pozwala dać nadzieję na korzystny wynik w spotkaniu rewanżowym.
Historia, którą pisze drużyna z Islandii pokazuje, że rywal Azotów potrafi sprawiać niespodzianki. Jej kibice przekonali się o tym w poprzedniej rundzie. Wówczas w pierwszym wyjazdowym meczu przegrali z Riko Ribnica ze Słowenii różnicą trzech bramek (27:30), by w rewanżu odrobić stratę z nawiązką wygrywając u siebie 32:26. – Zdajemy sobie sprawę, że mecz w Islandii będzie o wiele trudniejszy niż pierwsze spotkanie w Puławach – mówi obrotowy Azotów Łukasz Rogulski. Piłkarz debiutuje w europejskich rozgrywkach, dotychczas będąc zawodnikiem Wybrzeża Gdańsk nie miał takiej możliwości. – Grając w Pucharze EHF spełniam swoje marzenia. Bardzo chciałbym, abyśmy wywalczyli awans do fazy grupowej. Wiemy jak ważny jest atut własnego boiska i dlatego musimy być bardzo czujni od pierwszej do ostatniej minuty – twierdzi obrotowy puławian.
Jak w sobotę osiągnąć sukces? – Musimy zagrać tak samo jak w Puławach. Kluczem do awansu będzie konsekwencja w obronie i ataku oraz walka o każdy metr boiska – zapowiada obrotowy.