Na półmetku rozgrywek Azoty Puławy zajmują trzecie miejsce na podium. Prezes klubu Jerzy Witaszek: taka pozycja nas satysfakcjonuje.
W tym sezonie od początku drużynę prowadzi Robert Lis, który zawitał do Puław i 22 marca objął funkcję trenera głównego – koordynatora sztabu szkoleniowego pierwszego zespołu Azotów.
Najpierw współpracował z pierwszym szkoleniowcem Larsem Waltherem i drugim trenerem Michałem Skórskim, trenerem bramkarzy Walentynem Koszowym oraz zespołem medycznym: rehabilitantem i masażystą. Następnie, po rozwiązaniu umowy ze szkoleniowcem z Danii, Lis został głównym odpowiedzialnym za wyniki drużyny seniorów. W czerwcu, po wygranej w Zabrzu z Górnikiem, wywalczył brązowy medal – pierwszy po dwóch latach przerwy, a piąty w historii klubu.
Od lipca trener Robert Lis pracuje już wyłącznie na własny rachunek. W 13 spotkaniach uzbierał z Azotami 27 punktów. Złożyło się na to dziewięć wygranych i cztery porażki. Dwie z nich, na wyjeździe z wicemistrzem kraju Orlen Wisłą Płock 26:27 oraz u siebie z mistrzem Łomżą Vive Kielce (28:29), w nowej hali, były wkalkulowane. Nieplanowane natomiast były straty punktów już w drugiej kolejce, u siebie z Energą MKS Kalisz 27:29, jeszcze w starym obiekcie przy al. Partyzantów, jak też na koniec pierwszej rundy w Zabrzu, z Górnikiem (21:23).
– Przegraną u siebie z Kaliszem traktujemy jako przykry wypadek przy pracy. Natomiast niewybaczalna jest strata punktów w Zabrzu. Mierzyliśmy się z bezpośrednim rywalem w tabeli i powinniśmy wygrać to spotkanie. Była okazja do tego, aby zwiększyć przewagę nad Górnikiem aż do ośmiu punktów. Niestety, nie udało się – ubolewa Jerzy Witaszek, prezes Azotów Puławy.
Ostatecznie, na półmetku rywalizacji puławianie mają tylko dwa punkty więcej od czwartego w tabeli klubu z Zabrza, pięć nad Gwardią Opole, sześć nad rewelacyjnym jesienią Piotrkowianinem Piotrków Trybunalski, siedem na MMTS Kwidzyn i osiem nad Energą MKS Kalisz. Patrząc w górę tabeli obrońcy brązowego medalu mają dziewięć punktów straty do wicelidera Orlen Wisły i 12 – do mistrza Łomży Vive.
– Trzecia pozycja satysfakcjonuje nas – przyznaje prezes Witaszek. – To dobre miejsce do ataku w rundzie rewanżowej. Przed nami jeszcze 13 spotkań i rywalizacja zapowiada się bardzo ciekawie.
Nie od dzisiaj wiadomo, że miejsca jeden i dwa na podium zarezerwowane są odpowiednio dla mistrza z Kielc i wicemistrza z Płocka. Wynik tzw. świętej wojny tylko potwierdza tę tezę. Na zakończenie pierwszej części sezonu obrońca trofeum pokonał w Hali Legionów Nafciarzy 27:26 udowadniając swoją wyższość. Kielczanie, jako jedyni w PGNiG Superlidze, w tym sezonie nie stracili choćby punktu. Puławianom przyjdzie bronić brązu wywalczonego w Zabrzu. Wydaje się, że są w komfortowej sytuacji, mając wiosną ostatni mecz u siebie właśnie z Górnikiem.
– Przed nami cała runda rewanżowa. Spotkanie z zespołem z Zabrza zagramy już w nowej hali, przy wsparciu naszych kibiców. To ważny argument. Być może obiekt wypełni się w komplecie – mówi prezes.
Puławianie, jeśli są mądrzy, powinni wyciągnąć wnioski z tego, co wiosną spotkało zabrzan, gdy na własnym parkiecie przegrali brązowy medal właśnie z Azotami. W żaden sposób drużyna trenera Lisa nie może zlekceważyć rywala. W przeciwnym razie o korzystnym wyniku, jak też obronie medalu, Azoty będą mogły jedynie pomarzyć.