ROZMOWA z Wojciechem Gumińskim, skrzydłowym piłkarzy ręcznych Azotów Puławy
W meczu inauguracyjnym ze Stalą Mielec puławianin był najskuteczniejszym zawodnikiem zdobywając 11 bramek. Nowy nabytek brązowych medalistów kraju rozegrał prawie całe spotkanie, wygrane 32:23. W końcówce zastąpił go Piotr Jarosiewicz.
- Debiut w nowej drużynie jak marzenie. Można tylko zazdrościć?
– Nie spodziewałem się, że już w pierwszym meczu zdobędę dla mojego nowego zespołu aż 11 bramek. Tym bardziej, że było to nasze pierwsze spotkanie w sezonie i to od razu przed własnymi kibicami. Inauguracja wypadła bardzo okazale. Wszyscy cieszymy się z tego wyniku.
- Jednak pierwsza połowa obfitowała w trudności.
– Byliśmy przemotywowani i bardzo zestresowani. Gdzieś w głowach siedziało to, że gramy po raz pierwszy o stawkę przed własną publicznością. W drugiej części pokazaliśmy już, że jesteśmy solidną drużyną.
- I również stanęliście mocno w obronie, co od razu przełożyło się na wynik.
– Rywal pogubił się w ataku, pojawiały się przechwyty i szybkie kontry z naszej strony. Prowadzenie powiększało się z minuty na minutę, aż do końcowego zwycięstwa.
- Najważniejszym zadaniem będzie nadal zgrywanie zespołu. Jak długo może potrwać ten proces?
– Potrzebujemy czasu i cierpliwości. Zarówno my, drużyna, jak też nasi kibice. Myślę, że z każdym kolejnym tygodniem będziemy grać coraz lepiej, poprawi się komunikacja, co przełoży się na skuteczność.
- Uważa pan, że poprzez swoją dobrą grę przekonał trenera Daniela Waszkiewicza, aby właśnie pana wystawiał w pierwszej siódemce Azotów?
– Nie myślę takimi kategoriami, choć chciałbym grać jak najwięcej. Oprócz mnie na tej pozycji są jeszcze Adam Skrabania i Piotr Jarosiewicz. Przed nami długi sezon i z pewnością dla każdego z nas będzie okazja do pokazania się. Obecnie ważne jest, aby do pełni sił powrócił Adam. Będzie to z korzyścią dla drużyny. Każdy zdrowy gracz to bardzo dobra wiadomość dla trenera i zespołu.