Po pierwszym spotkaniu ze Startem w praktyce wiele powinno być już jasne. Elblążanki zebrały w Lublinie tęgie baty przegrywając gładko 18:44. We wtorek o godz. 18. lublinianki powinny zrobić ostatni krok do półfinału play-off. Czy po blamażu w Randers będą jednak w stanie postawić kropkę nad "i”?
Na tak wysokim poziomie rywalizacji oznacza to w praktyce pożegnanie się z rozgrywkami pucharowymi jeszcze przed meczem rewanżowym. Teoretycznie teraz cała para może pójść w jeden gwizdek – walkę o kolejne mistrzostwo kraju.
– Wyjdziemy na mecz ze Startem z myślą o zwycięstwie. Chcemy załatwić kwestię awansu w dwóch meczach. O trzecim nie ma mowy. Kalendarz i tak jest napięty – mówi Monika Marzec. Kołowa SPR nie ukrywa, że mimo dziesięciobramkowej przegranej w Randers w lubelskiej ekipie panuje ogromny niedosyt, a zawodniczki są myślami przy niedzielnym rewanżu z Dunkami.
– Wynik z Randers mógłby wskazywać, że między nami była różnica klasy. Tymczasem rywalki były jak najbardziej w naszym zasięgu. To najbardziej frustruje, bo przegrałyśmy na własne życzenie. Zupełnie nie wyszło nam to spotkanie.
Podświadomie wierzę, że jesteśmy w stanie powalczyć, w każdym razie jest w nas mnóstwo sportowej złości – dodaje Marzec. Co zawiodło w Danii? – Najlepiej odda to statystyka. Dunki miały 15 kontr, rzuciły z tego 14 bramek. My? Lepiej nie mówić – przyznaje pani Monika.
Piłkarki SPR udały się do Elbląga wprost z Randers. Czasu na regenerację nadwątlonych w Danii sił nie było zbyt wiele. Tutaj swojej szansy mogą szukać elblążanki.
Na tym etapie rywalizacja toczy się do dwóch zwycięstw. W systemie play-off nie mają znaczenia różnice bramkowe. Liczą się tylko zwycięstwa. Przypuśćmy, że ekipa trenera Andrzeja Drużkowskiego będzie w stanie doprowadzić do remisu (tu odpukać), wtedy potrzebny będzie mecz numer trzy, który zostałby wówczas rozegrany w Lublinie.