ROZMOWA Z Piotrem Mazurkiewiczem, trenerem piłkarek nożnych Górnika Łęczna
- Jak pan ocenia rundę jesienną w wykonaniu swoich podopiecznych?
– Bardzo pozytywnie. Chyba sami nie spodziewaliśmy się, że osiągniemy aż takie wyniki. Dziesięć zwycięstw i zaledwie jedna porażka to naprawdę rewelacyjny rezultat. Podczas obozu na Litwie mój zespół wyglądał naprawdę dobrze, więc po cichu marzyłem o niezłych wynikach
- Ta jedyna porażka przyszła w konfrontacji z Medykiem Konin – zespołem, który od lat dominuje w kobiecej ekstralidze. Czy była szansa, aby przeciwstawić się potentatowi?
– Oczywiście, wszyscy liczyliśmy na zwycięstwo. W tym meczu zadecydowała jednak dyspozycja dnia. Jedno, drugie czy trzecie złe zagranie sprawiło, że zespół stracił pewność siebie. Do tego doszła bramka stracona w końcówce pierwszej połowy, która również podcięła nam skrzydła.
- Medyk jest zespołem do ugryzienia?
– Zdecydowanie. Nikt nie przekona mnie, że jest inaczej. Na razie jednak musimy skupić się na najbliższych spotkaniach. Już w środę gramy mecz Pucharu Polski z naszymi rezerwami, a w weekend mierzymy się w Łodzi z miejscowym SMS.
- W sobotę zaczęliście rundę wiosenną. Wprawdzie pana podopieczne wygrały 4:2 z Czarnymi Sosnowiec, ale ich postawa nie mogła zachwycać.
– W tym meczu można było zakończyć emocje znacznie wcześniej. Szybko zdobyliśmy dwa gole, a po pierwszej połowie powinniśmy prowadzić różnicą co najmniej czterech bramek. Tymczasem tuż przed przerwą zawodniczki Czarnych zdobyły gola i zrobiło się nerwowo. Straciliśmy kontrolę nad meczem, co rywalki chciały wykorzystać. To jest naprawdę bardzo dobry zespół. Kiedy zrobiło się 3:1 dla nas, wydawało się, że znowu kontrolujemy boiskowe wydarzenia. W 72 min piękną bramkę zdobyła jednak Patricia Fischerova. Wyszedł jej fantastyczny strzał, przy którym Anna Palińska nie miała szans. Żeby obronić to uderzenie, musiałaby chyba stać w tym miejscu.
- W końcówce pana podopieczne trafiły jeszcze na 4:2. Nie zmienia to jednak faktu, że zafundowały sobie niepotrzebne emocje na własne życzenie. To nie pierwszy raz, kiedy pański zespół doprowadza do tak nerwowej sytuacji. Czym jest to spowodowane?
– Nie widzę innej odpowiedzi, jak rozkojarzenie. Widzimy, że nawet Realowi Madryt to się zdarza, czego przykładem był mecz z Legią Warszawa. Piłka uczy pokory i trzeba pamiętać, że mecz trwa 90 minut i cały czas należy być skoncentrowanym. O utracie bramki często decydują ułamki sekund, kiedy przychodzi rozkojarzenie. Musimy z tego meczu wyciągnąć wnioski i znaleźć przyczynę naszych kłopotów z koncentracją. Taka sytuacja zdarzyła się już nie pierwszy raz w tym sezonie, więc musimy ten problem rozwiązać.
Kadra przyjedzie do Łęcznej
26 listopada w Łęcznej odbędzie się towarzyski mecz reprezentacji Polski z Białorusią. Najwięcej przedstawicielek w kadrze, aż dziewięć, ma Medyk Konin. Miłosz Stępiński, trener „biało-czerwonych” znalazł miejsce w swoim zespole dla dwóch piłkarek Górnika Łęczna – Eweliny Kamczyk i Emilii Zdunek. Powołanie otrzymała również nasza najlepsza bramkarka, Katarzyna Kiedrzynek. Obecnie reprezentuje ona barwy Paris Saint-Germain, ale w przeszłości broniła bramki Górnika. – Białoruś to bardzo dobry przeciwnik na ten moment przygotowań. Nie jest to słaby rywal. Białorusinki wygrały swoje cztery ostatnie mecze – dwa w ramach eliminacji do EURO 2017 ze Słowenią i Macedonią oraz dwa towarzyskie z Węgrami i Rumunią. W listopadowym spotkaniu chcę przede wszystkim przetestować warianty defensywne, bo właśnie w obronie mamy największe problemy – powiedział portalowi laczynaspilka.pl Miłosz Stępiński.