Nowy sezon na razie nie układa się po myśli radzyńskich Orląt. Biało-zieloni po środowym laniu ze Stalą Rzeszów (0:4) tym razem ulegli Sokołowi Sieniawa 1:2
Drużyna Damiana Panka chciała się zrehabilitować za wpadkę w środku tygodnia. Niestety już w 17 minucie musiała odrabiać straty. W sytuacji sam na sam znalazł się Tomasz Wilusz i bez problemów minął bramkarza rywali, a po chwili wpakował piłkę do siatki. Kolejne minuty były szalone, bo kibice szybko obejrzeli dwie bramki. Najpierw przyszło wyrównanie, a premierową bramkę w nowych barwach zapisał na swoim koncie Damian Szpak, który wykorzystał drzemkę obrońców rywali.
Niestety Orlęta z remisu cieszyły się dosłownie 120 sekund. Szybko faulowany w polu karnym gospodarzy był Patryk Szewc, a z 11 metrów nie pomylił się Tomasz Walat. Do przerwy więcej goli już nie było, ale z rzutu wolnego w poprzeczkę trafił Rafał Borysiuk. Po zmianie stron nadal Sokół utrzymywał skromne prowadzenie. W samej końcówce goście mogli jednak nawet... wygrać. Zamiast do siatki duet napastników z Radzynia Podlaskiego obijał jednak poprzeczkę. Najpierw zrobił to Szpak, a po chwili wyczyn kolegi skopiował Kamil Groborz.
– Nie powinniśmy tego przegrać. Remis, to było minimum, z czym powinniśmy wracać z Sieniawy. Rzadko zdarza się, żeby trzy razy trafić w poprzeczkę. Ogólnie słabo wystartowaliśmy, ale jeszcze za wcześnie, żeby nas skreślać. Wierzę, że wkrótce wszystko wróci do normy i będzie dobrze – mówi Rafał Borysiuk.
Sokół Sieniawa – Orlęta Radzyń Podlaski 2:1 (2:1)
Bramki: Wilusz (17), Walat (25-karny) – Szpak (22).
Sokół: Lipiec – Siwy, Walat, Tetlak, Skała, Flis (77 Leśniowski), Bańka, Wilusz (62 Szymanek), Trawka, Szewc (90+3 Bursztyka), Jędryas (85 Sowiński)
Orlęta: Wójcicki – Ebert, Zarzecki, Konaszewski, Szymala (65 Leszkiewicz), Milcz (46 Król), Mielniczuk, Borysiuk, Zmorzyński (72 Kot), Groborz, Szpak.
Żółte kartki: Siwy, Sowiński, Tetlak – Zarzecki, Kot.
Sędziował: Myć (Lublin). Widzów: 300.
CHEŁMIANKI PROBLEM ZE SKUTECZNOŚCIĄ
Stare piłkarskie porzekadło mówi, że suma szczęścia zawsze wychodzi na zero. Gracze Chełmianki mają jednak zupełnie inne zdanie, po tym, jak w sobotę przegrali w Krośnie 0:2.
To trzecia z rzędu porażka biało-zielonych. Znowu drużyna Artura Bożyka mogła i powinna pokusić się o zdobycie choćby jednego punktu. Po pierwszej połowie na tablicy wyników był bezbramkowy remis. Goście fatalnie wznowili za to grę. Już w 47 minucie po dośrodkowaniu z lewego skrzydła w polu karnym bardzo pechowo interweniował Marek Grzywna, który umieścił piłkę we własnej bramce.
W kolejnych fragmentach Chełmianka musiała ruszyć do ataku i to zrobiła. Już w 53 minucie do wyrównania mógł doprowadzić Kacper Kowalski, niestety główkował nad poprzeczką. W 70 minucie podobną szansę miał Michał Kobiałka, ale i on nie potrafił umieścić piłki w siatce.
Przyjezdni naciskali i naciskali, a najlepszą okazję na gola stworzyli sobie w samej końcówce. W polu karnym dobrze znalazł się Piotr Wójcik i idealnie wyskoczył do piłki, tym razem świetnie spisał się jednak bramkarz rywali i zamiast gola piłkarze trenera Bożyka musieli obejść się smakiem. Tym bardziej, że chwilę później dobił ich Marek Fundakowski.
Karpaty Krosno – Chełmianka Chełm 2:0 (0:0)
Bramki: Grzywna (47-samobójcza), Fundakowski (90).
Karpaty: Stępień –Kapuściński, Chmielowski, Nikanowicz, Piątkowski (62 Telesz), Siepierski, Walaszczyk, Kasza (62 Skiba), Sikorski (76 Jarząb), Zaremba (71 Fundakowski), Buczek.
Chełmianka: Kijańczuk – Patryk Mazurek (56 Bednarek), Grzywna, Krzyżak, Kwiatkowski, Fornal, Kobiałka, Koprucha (46 Kowalski), Wójcik, Tomalski, Prytuliak.
Żółte kartki: Chmielowski, Kasza – Wójcik.
Sędziował: Mateusz Warzocha (Rzeszów). Widzów: 400.