W marcu w ringu pojawią się Łukasz Maciec, Michał Soczyński i Wiktor Szadkowski. Gala z udziałem dwóch ostatnich bokserów ma się zresztą odbyć w Lublinie.
Najpierw, 6 marca, swoje walki stoczą Michał Soczyński i Wiktor Szadkowski. Gala z ich udziałem ma odbyć się w Lublinie. Rywale obu zawodników jeszcze nie są znani, ale wiadomo, że będą to pięściarze z wysokiej półki.
Quensberry Polska mocno inwestuje w obu zawodników, którzy są uznawani za olbrzymie nadzieje polskiego boksu zawodowego. Soczyński, który ma za sobą bogatą karierę amatorską, zdążył już zadebiutować w zawodowym ringu. W listopadzie na zamku w Gniewie pięściarz z Dorohuska w efektowny sposób pokonał Piotra Rzymana. Co ciekawe, podopieczny Władysława Maciejewskiego przystąpił do tego starcia z niewyleczonym do końca złamaniem prawej dłoni. Kontuzja sprawiła, że większość ciosów zadawał tylko lewą ręką, co i tak wystarczyło, aby pokonać Rzymana. – Ręka dalej go boli, ale Michał normalnie trenuje – mówi Władysław Maciejewski.
Drugi z jego zawodników, Wiktor Szadkowski, w Lublinie zadebiutuje w organizacji Quensberry Polska. 23-latek, mimo młodego wieku, ma bardzo ciekawe CV. W 2019 r. zaliczył zawodowy debiut, kiedy w Świebodzinie pokonał na punkty Michała Walczaka. Później imał się różnych zajęć i bił się nawet na gołe pięści.
W poprzednim roku jednak jego kariera mocno przyspieszyła. Szadkowski wrócił do boksu olimpijskiego i wywalczył srebrne medale mistrzostw Polski zarówno w kategorii młodzieżowców, jak i seniorów. Teraz rozpoczyna flirt z boksem zawodowym na najwyższym poziomie.
– To duży talent. Jest bardzo bojowy, urodzony do bokserskiej wojny. Ma lwie serce oraz znakomitą muskulaturę. Jeżeli będzie sumiennie pracował, to ma szansę osiągnąć w przyszłości sukcesy – mówi Władysław Maciejewski.
13 marca doświadczony szkoleniowiec pojawi się w Dzierżoniowie, gdzie do ringu wejdzie Łukasz Maciec. Kariera popularnego „Grubego” w ostatnich latach mocno wyhamowała. Jeszcze pięć lat temu lublinianin walczył na ringach w USA. Od tego czasu jednak wchodził między liny tylko sporadycznie. Próbę prawdziwego powrotu do sportu podjął w końcówce roku. Na początku tej żmudnej drogi pokonał w listopadzie Marka Andryska z Czech.
Teraz czeka go kolejny krok i pojedynek z Pablo Mendozą. Reprezentant Nikaragui póki walczył w swoim kraju był uważany za dobrego pięściarza. Przeprowadzka do Europy brutalnie zweryfikowała jego wartość, a Mendoza stał się zawodnikiem, który służy rywalom do poprawiania własnych rekordów. 30-latek przegrał pięć ostatnich walk, chociaż trzeba zaznaczyć, że tylko raz został w nich znokautowany.
– W przypadku Łukasza jestem pełen optymizmu, bo on jeszcze nigdy w swojej karierze nie trenował tak mocno. Miło patrzeć na to, co robi na zajęciach. Mendoza ma trochę wad, ale my skupiamy się tylko i wyłącznie na sobie. Taktyka na walkę jest prosta. Trzeba wejść do ringu i bić szybko, mocno oraz dokładnie – mówi Władysław Maciejewski.