FOT. AZS UMCS.PL
Cztery mecze i cztery porażki. Koszykarki Pszczółki AZS UMCS wyraźnie nie są ostatnio w formie. W sobotę chcą się jednak zrehabilitować za ostatnie niepowodzenia. O godz. 17 podejmują AZS PWSZ Gorzów Wielkopolski
Podopieczne trenera Krzysztofa Szewczyka w sobotę zakończą serię meczów na własnym parkiecie. Niestety trzy poprzednie spotkania u siebie Akademiczki przegrały. O ile niewiele osób liczyło na pokonanie Wisły Can-Pack Kraków, to wszyscy spodziewali się kompletu punktów po ostatnim pojedynku z JTS MUKS Poznań. Tymczasem lublinianki uległy jednej z najgorszych drużyn w tabeli aż 53:70. Sobotni rywal z Gorzowa Wielkopolskiego również w tym sezonie nie rozpieszcza swoich kibiców. Obecnie może się pochwalić bilansem trzech wygranych i ośmiu porażek.
– Nie zrealizowaliśmy takiego planu jaki sobie zakładaliśmy. Gdybyśmy wygrali to ostatnie spotkanie z MUKS Poznań, to moglibyśmy pierwszą rundę ocenić pozytywnie. Czujemy lekki niedosyt, bo mamy bilans 6-5. Zakładaliśmy sobie, że będziemy mieć o jedno zwycięstwo więcej – mówi na klubowej stronie azsumcs.pl trener Szewczyk.
Pojedynek z Gorzowem rozpoczyna rundę rewanżową. Pierwsze starcie obu ekip, to kolejny powód dla Pszczółek, żeby pokonać najbliższego rywala. Na otwarcie nowych rozgrywek AZS PWSZ zdołał sprawić niespodziankę i ograł drużynę trenera Szewczyka 67:61. Przyjezdnym we znaki dały się wówczas przede wszystkim dwie zawodniczki: Kelley Cain i Angel Goodrich. Pierwszej zabraknie jednak w sobotę, w hali MOSiR im. Zdzisława Niedzieli, bo od dłuższego czasu leczy kontuzję. Świetnie zastępuje ją Cassandra Brown, która jest najlepszą strzelczynią gorzowianek ze średnią nieco ponad 14 punktów na mecz. Cain zalicza 13 „oczek”, a do tego rozdaje trzy asysty. Zespół trenera Dariusza Maciejewskiego jest jednym z najgorszych klubów, jeżeli chodzi o skuteczność rzutów z gry (niecałe 36 procent procent, gorsze jest pod tym względem jedynie Zagłębie Sosnowiec – 34,5).
Niestety gospodynie będą musiały sobie znowu radzić bez Jhasmin Player. Amerykanka przeszła operację czyszczenia łąkotki i w tym roku już nie pojawi się na parkiecie. Nad domiar złego niewielkie szanse na występ ma równieć Katryna Dorogobuzova, która przed tygodniem naciągnęła sobie mięsień łydki. – Musimy zmienić nasz styl przygotowań. Bardziej skupić się na sobie niż na przeciwniku. Nie ma co ukrywać, że jesteśmy w głębokim kryzysie. Musimy zwrócić szczególną uwagę na naszą grę w ataku, która ostatnio zawodzi – wyjaśnia trener Szewczyk.