PZPN miał sygnały o korupcji w Koronie Kielce na kilka lat przed pierwszymi zatrzymaniami, dotyczącymi tego zespołu. Ich autorką była Edyta Mierzwa, żona bramkarza lubelskiego Motoru - donosi "Przegląd Sportowy".
- Doskonale wiedziałam od mojego męża, co się działo w szatni. Kiedyś w telewizji zobaczyłam program o tym, że Dariusz W. może pełnić funkcję w komisji ds. etyki. Tak się zdenerwowałam, że zadzwoniłam do biura prawnego PZPN i powiedziałam, że jeśli ten człowiek zostanie wybrany, to nagłośnię, że jest oszustem i kupował mecze. Nie wiem, co z tą informacją zrobiono, ale W. nie został wybrany - mówi "Przeglądowi" Edyta Mierzwa.
Jej mąż Przemysław bardzo przyczynił się do szybkiego rozwikłania zagadki Korony Kielce. Bramkarz, za namową żony, pod koniec 2007 roku sam zgłosił się do wrocławskiej prokuratury, aby opowiedzieć, jak trenerzy zespołu z Kielc wymuszali na swoich zawodnikach zbiorki pieniędzy na łapówki dla sędziów.
W charakterze świadka zeznawała również jego małżonka. To ona powiedziała prokuratorom, że zarówno Burlikowskiemu, jak i pracownikom PZPN nie zależało na wyjaśnieniu patologii, tylko na zamieceniu sprawy pod dywan.
(łm)