(fot. TOMASOVIA TOMASZÓW LUBELSKI/FACEBOOK)
Tym razem tylko jedna z naszych drużyn wybiegła na parkiet. Lepiej byłoby jednak gdyby Tomasovia podobnie, jak AZS UMCS pauzowała. Niebiesko-białe niespodziewanie przegrały u siebie z Halembą Ruda Śląska 0:3
Kto odwiedził w halę w Tomaszowie Lubelskim na pewno nie narzekał na poziom spotkania. Zwłaszcza w pierwszej odsłonie obie ekipy naprawdę pokazały się z dobrej strony. Co najważniejsze, długo wydawało się, że gospodynie wyjdą zwycięsko z tego pojedynku. W końcówce było 22:20. Podopieczne Stanisława Kaniewskiego zmarnowały jednak dwie okazje na podwyższenie wyniku. Skrzętnie skorzystały z tego rywalki, które ostatecznie wygrały 25:23.
W drugim secie miejscowe nie mogły się pozbierać po przegranej, poprzedniej partii. Efekt? Bardzo łatwe i wysokie zwycięstwo Halemby aż 25:15. W rozdaniu numer trzy Tomasovia próbowała jeszcze wrócić do gry. Znowu toczyła się wyrównana i zacięta walka. Niestety, gospodynie popełniły za dużo błędów. I przegrały 22:25.
– Trudno powiedzieć co się stało w sobotę. Być może trafiliśmy na zespół, któremu wyszedł najlepszy mecz w sezonie. Szkoda pierwszego seta, bo po naprawdę fajnej grze i ciekawym widowisku przegraliśmy końcówkę. Halemba poszła na tym hurraoptymizmie do dalszej części meczu, a my nie mogliśmy się pozbierać. Wyglądało to tak, jakby przeciwniczki doskonale znały nasze słabe punkty i nas rozpracowały. Trzeba też przyznać, że rywalki atakowały z każdej pozycji, a do tego świetnie radziły sobie w obronie – ocenia trener Kaniewski.
Za tydzień jego podopieczne będą próbowały się zrehabilitować, ale zadanie będzie jeszcze trudniejsze. W Sosnowcu zagrają z liderem tabeli. – Na pewno nasz kolejny przeciwnik jest pretendentem do gry w wyższej lidze. My nie mamy jednak nic do stracenia, a sporo do zyskania, dlatego będziemy walczyć – zapowiada szkoleniowiec.
Tomasovia Tomaszów Lubelski – KPKS Halemba Ruda Ślaska 0:3 (23:25, 15:25, 22:25)
Tomasovia: Kaniewska, Świerkosz, Chwała, Orzyłowska, Kostur, Romaszko-Piwko, Tabaczuk (libero) oraz Tyska, Sielewicz.