Przegrana rywalizacja o uratowanie I ligi dla Świdnika i Lubelszczyzny, a w konsekwencji przemeblowanie składu i odejście trenera Grzegorza Rysia.
Wśród osób związanych z klubem nikt nie dopuszcza do siebie takiego niepomyślnego rozwoju wydarzeń, ale… po tym co zobaczyliśmy w ostatnim meczu w świdnickiej hali, właśnie z ekipą z Jaworzna, trudno być optymistą.
– O tamtym meczu już zapomnieliśmy, choć w zawodnikach drzemie prawdziwa złość – przekonuje trener Grzegorz Ryś. – Sen z powiek spędza mi fakt, że wciąż nie trenuje Piotr Milewski. I jest bardzo mało prawdopodobne, aby pomógł nam w walce z Jaworznem – dodaje.
– We wtorek odbieram wynik rezonansu magnetycznego kolana. W tej chwili wygląda na to, że mam zmiażdżoną łąkotkę i naciągnięte więzadła – relacjonuje Milewski. – Jeśli okaże się, że konieczna będzie artroskopia kolana, nie zagram z Energetykiem. Łukasz Makowski będzie musiał radzić sobie sam i jestem pewien, że mu się uda.
By odciążyć pierwszego rozgrywającego klub zamierza wspomóc go Michałem Antoszakiem, juniorem, występującym w drugiej drużynie. – To tegoroczny maturzysta, ale jeśli znajdzie czas i chęci, może bardzo się przydać, nie tylko podczas treningów – przekonuje Zbigniew Biały, członek zarządu.
– Nie zastawiałem się, co będzie, gdy spadniemy do II ligi. Moim zadaniem, razem z zespołem, jest wygranie rywalizacji o I ligę – tłumaczy szkoleniowiec. Trener ma kontrakt ważny do końca maja.
– Zostanie pan w Świdniku, po ewentualnym spadku? – pytamy. – To będzie zależało od kilku czynników: spraw kadrowych, wsparcia ze strony sponsora czy, miasta itd. – wylicza szkoleniowiec.– Jestem człowiekiem ambitnym i niewykluczone, że podejmę się zadania powrotu do I ligi.
Nie wiadomo jednak, czy trener pracowałby z tymi samymi ludźmi. – Trudno powiedzieć, co będzie z nami, gdy spadniemy – mówi Łukasz Makowski. – Oczywiście, nie myślimy o takim rozstrzygnięciu, ale taka możliwość istnieje.
Mam kontrakt do końca maja i ambicje gry, nie niżej niż w I lidze – zdradza rozgrywający. – Wiązałem swoją przyszłość ze Świdnikiem – dodaje, obchodzący w tym roku 39 urodziny, libero Mariusz Kowalski.
– Musimy zdać sobie sprawę, że na szali jest nasza przyszłość, praca, życie i rodzina. Mam doświadczenie w meczach o utrzymanie. Przy tak wysokiej stawce, o sukcesie w 90 procentach decyduje psychika. A u nas nie jest z nią najlepiej. Musimy coś z tym zrobić. Nie chciałbym już kończyć zawodniczej kariery – mówi popularny "Kowal”.
Nie wybiegamy w przyszłość, trudno zatem powiedzieć, co będzie za miesiąc. Poczekajmy na rozstrzygnięcie rywalizacji z Energetykiem. Wciąż jeszcze jesteśmy w I lidze, a co będzie potem, zastanowimy się po wszystkim – zapewnia Zbigniew Biały.