Zwycięski marsz Szóstki Biłgoraj zakończył się w niedzielę późnym wieczorem.
Gospodynie prowadziły już 9:7, ale poległyy 11:15. Na jakiś czas Szóstka musi, więc odłożyć myśli o odzyskaniu pierwszego miejsca w tabeli.
Zgodnie z zapowiedziami trenera Stanisława Kaniewskiego jego zawodniczki również miały sporo problemów w meczu ze Spartą Warszawa. Tomasovia wyraźnie nie miała swojego dnia i zasłużenie przegrała 2:3.
- Niestety, ale przerwa w rozgrywkach wpłynęła na nas negatywnie. Czasami zdarzają się jednak słabsze spotkania i właśnie w sobotę tak było w naszym przypadku. Myślę, że zimny prysznic przyda się dziewczynom, bo chyba za bardzo uwierzyły ostatnio, że są niepokonane. Swoje zrobiła tez ciężka praca przed świętami, no i wczesny wyjazd do Warszawy, bo wyruszyliśmy o 6.30 i dziewczyny były jeszcze mocno zaspane. Na szczęście udało się utrzymać trzecie miejsce w tabeli - mówi trener Kaniewski.
Po stronie tomaszowianek nie zawiodły: Magdalena Bojko (świetnie radziła sobie zwłaszcza z zagrywką) i Edyta Gęśla. Pozostałe siatkarki zagrały poniżej swoich możliwości.
W pierwszej partii to przyjezdne długimi fragmentami wygrywały, ale kiepska defensywa i kłopoty w odbiorze zagrywki coraz mocniej dawały się we znaki i w efekcie Sparta powoli przejmowała inicjatywę, aż wreszcie całkowicie zdominowała końcówkę pierwszego seta i wygrała 25:18.
Podobny przebieg miała druga odsłona, bo Tomasovia prowadziła 9:6, aby po chwili przegrywać 9:12. Stołeczna ekipa powoli się rozkręcała, a drużyna z Tomaszowa odwrotnie. Po przegranej w drugim secie (19:25) przyszła jednak wyraźna poprawa.
Kolejna odsłona rozpoczęła się od wysokiego prowadzenia przyjezdnych (8:1), które "dowiozły” ją do samego końca. W czwartym secie siatkarki trenera Kaniewskiego wygrywały nawet 17:9, ale ostatecznie musiały się cieszyć ze skromnej wygranej (25:23). O wszystkim zdecydował wyrównany tie-break, w którym więcej zimnej krwi zachowały miejscowe zawodniczki.