Zajmujące trzecie miejsce w tabeli grupy czwartej siatkarki Wisły Kraków chciały w sobotę przerwać zwycięską passę Szóstki Biłgoraj i były bardzo bliskie wykonania tego zadania. Ostatecznie po pięciu setowym, bardzo zaciętym boju kolejne punkty do swojego konta dopisały jednak podopieczne trenera Pawła Wrzeszcza.
Role odwróciły się w kolejnej odsłonie. Tym razem dominowały siatkarki z Biłgoraja. Na tablicy wyników pojawiał się rezultat 1:5, czy 6:13. Niespodziewanie kilka zmian w szeregach miejscowych pozwoliło jednak doprowadzić do remisu po 19. W nerwowej końcówce nie po raz pierwszy w tym sezonie doświadczenie Pauli Rauch i jej koleżanek okazało się bezcenne, bo to przyjezdne tym razem okazały się lepsze o trzy "oczka”.
Wyrównana walka trwała w kolejnym rozdaniu, ale w końcówce ponownie podopieczne trenera Wrzeszcza odskoczyły rywalkom i raz jeszcze wygrały do 22. Podrażnione gospodynie nie zamierzały łatwo się poddawać i pewnie wygrały kolejnego seta 25:21 kontrolując jego przebieg od początku do końca. Tie-break był wyrównany tylko przez kilka minut.
Od stanu 3:3 mocna zagrywka Rauch dała kilkupunktowe prowadzenie zespołowi z Biłgoraja, którego lider grupy czwartej już nie zmarnował. – To było chyba nasze najgorsze spotkanie w tym sezonie. Nie wychodziło nam po prostu nic. Na szczęście mimo słabszej postawy udało się wywalczyć dwa punkty. Skąd słabsza forma? Chyba myślami byłyśmy już przy świątecznym stole – tłumaczy, jedna z bohaterek Szóstki Paula Rauch.
Wisła AGH Kraków – Szóstka Biłgoraj 2:3 (25:22, 22:25, 22:25, 25:21, 8:15)
Szóstka: Rauch, Banecka, Kundera, Filipowicz, Chmiel, Wszoła, Bębenek (libero) oraz Gorczyca, Kiełbasa.
Od początku sobotnich zawodów na parkiecie dominowały gospodynie, które rozgrywały bardzo dobre spotkanie. W przyjęciu były bezbłędne, bardzo dobrze rozgrywała Ewelina Świerszcz, bez zarzutu działał blok, a dodatkowo tomaszowianki rzadko myliły się w ataku. W efekcie w pierwszym rozdaniu Tomasovia pokonała rywalki 25:17.
Trochę gorzej było w drugiej odsłonie, bo zawodniczki trenera Kaniewskiego chyba zbyt szybko uwierzyły, że jest już po meczu. Ten set długo przebiegał w stylu punkt za punkt. W kluczowym momencie szalę na korzyść miejscowych przechyliła jednak dobra zagrywka i ta część zakończyła się zwycięstwem Diany Romaszko i jej koleżanek do 19.
Niewygodny rywal z Rzeszowa wziął się ostro do pracy w trzecim secie. Zaczęło się zgodnie z planem, bo Tomasovia prowadziła 3:0. Po chwili jednak siedem punktów z rzędu zdobyły rywalki. W kolejnych fragmentach to nadal przyjezdne utrzymywały bezpieczną przewagę i wydawało się, że spotkanie potrwa dłużej niż trzy sety. Od stanu 12:16 gospodynie zdobyły jednak 13 "oczek”, a przeciwniczki tylko siedem i trzy punkty zostały w Tomaszowie Lubelskim.
– Jestem zadowolony z tego, co pokazały w sobotę dziewczyny. Zagrały bardzo dobrze w dwóch pierwszych setach, a w trzecim mimo słabszej postawy potrafiły w odpowiednim momencie się zmobilizować.
Dzięki temu odrobiły spore starty do przeciwniczek i ponownie okazały się lepsze. Na pewno w tej ostatniej partii bardzo pomogła nam mocna zagrywka z wyskoku w wykonaniu Pauli Słoneckiej. Kilka ważnych punktów zdobyła też Paulina Głaz. Myślę, że cały czas robimy postępy i to jeszcze nie wszystko na co nas stać. Cieszymy się również z faktu, że pozytywnym akcentem zakończyliśmy 2010 rok i mam nadzieję, że w kolejnych spotkaniach podtrzymamy dobrą formę – ocenia trener Stanisław Kaniewski.
Tomasovia Tomaszów Lubelski – Bolesław Rzeszów 3:0 (25:17, 25:19, 25:23)
Tomasovia: Głaz, Słonecka, Świerszcz, Kołosińska, Romaszko, Chmiel, Tomala (libero) oraz Kowalska, Broszkiewicz.