Roman D., były dyrektor sportowy Motoru Lublin, wziął od Korony Kielce łapówkę za ustawienie meczu między obiema drużynami. Pieniądze miał dać lubelskim piłkarzom, żeby przegrali mecz. Nie dał. A oni i tak przegrali.
Wrocławska prokuratura przesłała właśnie do sądu akt oskarżenia w procesie korupcyjnym Korony Kielce. Dokument liczy ponad 200 stron i obejmuje 43 osoby. Wśród nich są znani trenerzy, piłkarze, sędziowie, obserwatorzy oraz działacze, m.in. były dyrektor sportowy Motoru Lublin Roman D.
Chodzi o sezon 2003-2004. Motor grał wtedy w III lidze, a trenerem i dyrektorem sportowym lubelskiej drużyny był Roman D. III-ligowe rozgrywki wygrała wtedy Korona Kielce, trenowana przez byłego reprezentanta Polski Dariusza W. Jak pokazało późniejsze śledztwo, kielecki klub brał wtedy udział w ustawieniu kilkunastu meczów.
Na łapówki składali się sami piłkarze Korony. A oferty "ułożenia” meczu przekazywali kierownik kieleckiej drużyny Paweł W. i trener Dariusz W. Pomagał Andrzej B. - wykładowca na AWF w Warszawie, były kierownik drużyny Legionovii, mający świetne układy z sędziami i obserwatorami.
To on załatwił mecz z Motorem, który odbył się 15 maja 2004 r. w Lublinie. Podczas treningu przed meczem trener W. zebrał piłkarzy na środku boiska, zadzwonił do Andrzeja B. i w swoim telefonie włączył głośnik, aby wszyscy słyszeli. B. mówił o przekazywaniu łapówek sędziom, obserwatorom oraz dyrektorowi Motoru Romanowi D.
Arbiter dostał 5 tys., dyrektor klubu 7 tys. i miał je przekazać obrońcom lubelskiego zespołu. Później ustalono, że nie dał pieniędzy swoim piłkarzom, ale Korona i tak wygrała 4:0.
- Nie wiedzieliśmy o tej łapówce - mówi jeden z piłkarzy Motoru, który grał w tym meczu. - Wiedzieliśmy, że Roman D. spotykał się z działaczami Korony, ale nic o tym, że mamy przegrać mecz z kielczanami i że są dla nas za to jakieś pieniądze. Mecz nam nie wyszedł i tyle. A o tym, że był ustawiony dowiedzieliśmy się później, z prasy.
- Gdy sprawa wyszła na jaw największy żal miałem właśnie do piłkarzy. My z trudem zdobywamy każdą złotówkę na klub, a oni sprzedają mecz - opowiada Waldemar Paszkiewicz, prezes Motoru m.in. w sezonie 2003/2004. - Spotkałem się z zawodnikami. Wszyscy zarzekali się, że nie mają z tym nic wspólnego. Teraz okazało się, że mieli rację i są czyści.
Roman D. jest nieuchwytny dla dziennikarzy. Ale przed prokuratorem przyznał się do winy. - Razem z 27 innymi oskarżonymi uzgodnił z prokuratorami dobrowolne poddanie się karze - mówi Edward Zalewski z Prokuratury Krajowej we Wrocławiu. Były dyrektor Motoru otrzymał karę 1,5 roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata, przepadek kaucji, 5 tys. zł grzywny oraz dwuletni zakaz zajmowania stanowisk w profesjonalnym sporcie.
Proces powinien rozpocząć się w ciągu kilku tygodni. - Teraz sąd zdecyduje, czy zgodzić się na zaproponowane przez prokuratorów i zaakceptowane przez oskarżonych kary - wyjaśnia Zalewski.
Kary nie poniesie za to klub z Lublina. - Motor występuje tu jako pokrzywdzony przez działania pewnych ludzi - mówi Tomasz Chmura, obecny prezes klubu. - Jest nam tylko bardzo przykro, że w aferze korupcyjnej po raz pierwszy pojawia się wątek dotyczący naszego klubu.