Koszykarze TBV Startu rozpoczęli nowy sezon od sześciu porażek z rzędu. Działacze klubu z Lublina nie czekali dłużej i postanowili wzmocnić zespół. W poniedziałek oficjalnie nowym graczem czerwono-czarnych został doskonale znany w klubie Nick Kellogg
Amerykanin ma 24-lata, 190 cm wzrostu i może występować zarówno na pozycji numer jeden, jak i dwa. W poprzednich rozgrywkach w barwach ekipy z Lublina notował średnio 11,5 punktu na mecz, a dodatkowo 3,6 zbiórki oraz 2,1 asysty. Był najlepszym strzelcem zespołu, ale w lecie nie znalazł nowego pracodawcy. Kellogg ma przede wszystkim pomóc w rozgrywaniu piłki. Może też postraszyć rzutem z dystansu.
Kontrakt został podpisany do końca sezonu, a zawodnik będzie mógł zagrać już w najbliższym spotkaniu z Asseco Gdynia.
– To nasz pierwszy ruch w celu poprawy sytuacji. Czy ktoś w najbliższym czasie może odejść z zespołu? Cały czas będziemy śledzić poczynania graczy i rozmawiać. Na razie chcemy się jednak przekonać, jak drużyna zareaguje na wzmocnienie w postaci Nicka – wyjaśnia Arkadiusz Pelczar, prezes TBV Startu.
Wydaje się, że w tym sezonie czerwono-czarni trafili w dziesiątkę z obcokrajowcami. Zwłaszcza, jeżeli chodzi o Stefana Balmazovicia i Brandona Petersona. Co ciekawe obaj znajdują się w czołówce najlepszych strzelców Tauron Basket Ligi. Serb na pierwszym miejscu ze średnią 18,4 punktu na mecz, a amerykański podkoszowy tuż za plecami kolegi z zespołu (17,5 „oczka” na spotkanie). Peterson jest także drugim, najlepszym zbierającym graczem ligi (9,5 zbiórki na mecz).
Życie drużynie trenera Andreja Zakelja utrudnia jednak przepis, który nakazuje przebywanie na parkiecie przez cały mecz przynajmniej dwóch Polaków. Szkoda kontuzji Mateusza Dziemby, który jeszcze nie zadebiutował w nowych barwach, bo wiele sobie o po nim obiecywano. Zawodnik w poniedziałek miał wyjmowaną śrubę z nogi i wkrótce rozpocznie ostatni etap rehabilitacji.
– Swoje zrobiła seria wyjazdów na początku sezonu. Było także sporo kontuzji. Dodatkowo nie przegrywamy meczów 20 punktami, tylko praktycznie w każdym walczymy przez wiele fragmentów, jak równy z równym. Brakuje tej jednej wygranej, która pozwoliłaby chłopakom uwierzyć w siebie. Oczekiwania i presja mają wpływ, ale musimy wykrzesać z siebie więcej – wyjaśnia prezes Pelczar.
W minioną niedzielę kilku graczy pierwszego zespołu wystąpiło w drugiej drużynie. To wcale nie było jednak zesłanie do rezerw za karę. – Już wcześniej ustaliliśmy, że Jarek Trojan, Jan Grzeliński, czy Grzesiek Małecki wystąpią w niedzielnym spotkaniu. Młodzi muszą się od kogoś uczyć, a dodatkowo niektórzy, jak Jarek potrzebują minut – dodaje szef TBV Startu. W rezerwach wystąpił także Paweł Kowalski, ale szybko opuścił parkiet z powodu choroby. Miał zagrać również Bartosz Ciechociński, ale i on nie był w stu procentach zdrowy.
Kolejne spotkanie ligowe lublinianie rozegrają dopiero w poniedziałek. O godz. 19 zmierzą się na wyjeździe z Asseco Gdynia. Później czeka ich seria meczów z uznanymi firmami: Anwilem Włocławek, Turowem Zgorzelec i Stelmetem Zielona Góra.