Hetman stracił dwa punkty
Zespoły gospodarzy i Hetmana przystąpiły do derbów opromienione zwycięstwami w inauguracyjnej serii. Jednak wcale to nie wprawiało Przemysława Cecherza w doskonały nastrój, bo z powodu kontuzji oraz kartek nie mógł skorzystać z kompletu zawodników. Mimo tego to właśnie Hetman był bliższy wygranej. Ale tak się nie stało, bo Andrzej Wachowicz nie zdołał z 11 metrów pokonać Krzysztofa Stężały.
W Wielką Sobotą największa uwaga skupiona była na Marku Piotrowiczu, który zimą przeprowadził się z Radzynia do Zamościa. Jednak w nowej drużynie lewoskrzydłowy nie prezentuje pełni swoich umiejętności, bo jest ustawiany w środku drugiej linii. Markowi Majce w okresie przygotowawczym nie udało się znaleźć odpowiedniego następcy i z konieczności uszczęśliwia Pawła Pliszkę. Co prawda filigranowy pomocnik stara się jak może, ale Piotrowicza w Orlętach jeszcze długo nie uda się zastąpić. A widać to choćby przy próbach dośrodkowań z lewej flanki, a także rzutach wolnych. Nawet jeden z radzyńskich działaczy, podczas stałego fragmentu gry westchnął: przydałby się Piotrowicz...
Jednak ten biegał w przeciwnej ekipie, co widać było w poczynaniach ofensywnych gospodarzy. Orlęta najczęściej grały prostymi środkami, czyli długimi podaniami do doświadczonego Damian Panka oraz szybkiego i brylującego w powietrzu Jarosława Pacholarza. Z pominięciem pomocy, w tym starającego się kierować akcjami Rafała Borysiuka. A w defensywie, rządzonej przez Damiana Pietronia, też nie zawsze było spokojnie, głównie na bokach. Bo nawet w banalnych sytuacjach miejscowi wybijali piłki za linię, nie próbując wprowadzać jej do gry. Dużo zdrowia, w pierwszej części, kosztowała też ich opieka nad Prejucem Nakoulmą, przy którym do spółki spacerowali Artur Iwan lub Mateusz Bojarczuk.
Oszczędna taktyka radzynian zemściła się w 25 min, kiedy po rzucie rożnym Jakuba Cieciury Dariusz Osuch głową zdobył prowadzenie. To przebudziło nieco Orlęta, bo najpierw bliski powodzenia był Iwan, a potem skiksował Panek. Ten sam zawodnik mógł też w 40 min lepiej wykorzystać pomyłkę Wachowicza.
Kilkadziesiąt sekund później mogło być już po meczu. Bo po bezmyślnym faulu Dariusza Ptaszyńskiego na Rafale Turczynie arbiter wskazał na wapno. Jednak próbę nerwów na linii Wachowicz - Stężała, lepiej wytrzymał ten drugi.
Kto nie wykorzystuje, ten traci. Minutę potem, po zagraniu Borysiuka, piłka trafiła w rękę Wojciecha Wolańskiego, a że działo się w obrębie szesnastki, sędzia po raz drugi musiał podyktować rzut karny. Tym razem bezbłędny okazał się Marcin Chyła.
Po zmianie stron więcej z gry mieli już piłkarze Spomleku. Choć po drugiej stronie dwa razy szczęścia próbował Turczyn, a w środku pola dwoił się i troił Igor Migalewski, najlepszy w szeregach Hetmana. Za to niczego nie zademonstrował debiutujący Wasyl Towkiatskij.
Znacznie bliżsi rozstrzygnięcia meczu byli radzynianie. W 53 min najpierw niebezpiecznie główkował Pacholarz, a trzy minuty potem Panek, mimo że stał tyłem do bramki. A najżywiej puls miejscowych podskoczył w 77 min, kiedy po pięknej akcji Borysiuka i minięciu dwóch rywali, piłka uderzona z 20 m, trafiła w boczną siatkę.
Spotkanie zakończyło się sprawiedliwym remisem i Orlęta po raz kolejny udowodniły, że w trzecioligowych meczach derbowych ich stadion jest twierdzą nie do zdobycia.
BRAMKI
0:1 - Osuch (25), 1:1 - Chyła (45 z karnego).
SKŁADY
Orlęta: Stężała - Pietroń, Ptaszyński, Bojarczuk, Iwan, Chyła, Kaczorowski (88 Butryn), Borysiuk, Pliszka, Pacholarz, Panek (80 Neścior).
Hetman: Skrzypiec - Tomasik, Wolański, Wachowicz, Chałas - Cieciura (80 Jaworski), Piotrowicz (85 Kita), Migalewski, Turczyn - Osuch (60 Towkiatskij), Nakoulma (77 Polniak)
Żółte kartki: Butryn - Migalewski. Sędziował: Adam Szubielski (Łódź). Widzów: 1100.