Wisła Puławy spróbuje w sobotę pozbierać się po porażce w Częstochowie. Podopieczni trenera Bohdana Bławackiego zmierzą się u siebie z Błękitnymi Stargard Szczeciński. To nie będzie łatwe spotkanie. Pierwszy gwizdek zaplanowano na godz. 18
Po wygranej ze Stalą Stalowa Wola kibice z Puław mieli nadzieje, że ich pupile najgorsze mają już za sobą. Niestety w minionej serii gier Wisła fatalnie spisała się w pierwszym kwadransie meczu z Rakowem. Już po 12 minutach przegrywała 0:2. Kontaktowe trafienie zaliczyła dopiero w samej końcówce, ale to nie wystarczyło, żeby wywieźć z Częstochowy chociaż jeden punkt.
– Pytałem chłopaków w przerwie, kto gra w tym meczu. Odpowiedzieli, że Raków i Wisła. Spytałem ponownie i usłyszałem to samo. Powiedziałem im, że Raków na pewno, ale Wisły, to ja na boisku nie widziałem – mówił trener Bohdan Bławacki. – Pierwszy kwadrans w naszym wykonaniu, to po prostu katastrofa. Coś takiego nie może się więcej przydarzyć – dodaje szkoleniowiec „Dumy Powiśla”.
Trener Bławacki być może będzie miał już większe pole manewru przy wyborze składu. Na pełnych obrotach ćwiczą już: Dymitrij Chlebosołow i Sebastiana Duda. Obaj nie są jeszcze gotowi do gry na 100 procent, ale być może pomogą Wiśle w krótkim wymiarze czasowym. Ten drugi z powodu kontuzji nie zdążył jeszcze zadebiutować w nowych barwach po transferze ze Stali Mielec. – Obaj mogą pojawić się na boisku, ale mamy jeszcze piątek, żeby zdecydować, jaki kształt będzie miała meczowa osiemnastka – mówi Robert Złotnik, drugi trener puławian.
Normalnie ćwiczy również Patryk Sobczak. Bramkarz Wisły w Częstochowie dostał kopniaka w głowę i musiał jeszcze w pierwszej połowie opuścić boisko. Nic poważnego mu się jednak nie stało i może wrócić do bramki. Oczywiście, o ile sztab szkoleniowy nie zdecydują się na zmianę między słupkami, bo do Sobczaka można było się przyczepić przy obu straconych golach.
Błękitni w poprzednim sezonie byli rewelacją Pucharu Polski. Dotarli aż do półfinału, gdzie pechowo przegrali dwumecz z Lechem Poznań. W tym roku słabo radzili sobie w lidze i długo pałętali się w ogonie II ligi. Wiosna jest już jednak w wykonaniu piłkarzy trenera Krzysztofa Kapuścińskiego dużo lepsza. Błękitni, to w 2016 roku najlepszy zespół w stawce. Drużyna ze Stargardu Szczecińskiego w czterech występach uzbierała 10 punktów. W całej pierwszej rundzie zgromadziła ich ledwie 17. Co więcej straciła do tej pory tylko jednego gola. Po trzech meczach z kompletem „oczek” „rycerzy wiosny” zatrzymał dopiero lider z Mielca. Przed tygodniem starcie obu ekip zakończyło się bezbramkowym remisem. Błękitni zdążyli już ograć inne drużyny z pierwszej dziesiątki: Siarkę i Radomiaka. W obu przypadkach bramki zdobywali w samych końcówkach spotkań.
– Błękitni zawsze byli trudnym rywalem, tym bardziej teraz po dobrym początku w tym roku. Nie ma mowy o lekceważeniu tej drużyny. My słabo zaczęliśmy ligę pod względem piłkarskim, ale fizycznie jesteśmy mocni. Czas zacząć punktować, jak na jesieni – dodaje trener Złotnik.