Emocji co nie miara, zapachniało powtórką z piątku, był też spory dramatyzm – podczas sobotnich zawodów Orlen Lublin FIM Speedway Grand Prix of Poland działo się naprawdę dużo. Tym razem ręce do nieba w geście triumfu wzniósł Rosjanin Artiom Łaguta
Zacznijmy jednak od początku. Fredrik Lindgren był głodny zwycięstw, co pokazał już w piątek, a w sobotę było podobnie. I to właśnie Szwed triumfował w pierwszym biegu tej rywalizacji. Ale akces po wygraną zgłaszali także inni zawodnicy. W drugiej gonitwie wydawało się, że po świetnym starcie Bartosz Zmarzlik odjedzie swoim rywalom. Szybko z błędu wyprowadził go Robert Lambert. Brytyjczyk startował w przeszłości w barwach Motoru Lublin, więc dobrze zna tor przy Al. Zygmuntowskich. Niewątpliwie ta wiedza była jego atutem, ale Polak pokonał go doświadczeniem.
Miejscowi kibice najgłośniej fetowali premierowe, biegowe zwycięstwo Dominika Kubery. Żużlowiec pojechał spod płotu po szerokiej i wyszedł na prowadzenie już na pierwszej prostej. Dojechanie do mety było tylko formalnością. Czwartą „trójkę” tego wieczoru zgarnął Artiom Łaguta. Ciekawa walka o punkty rozegrała się za plecami Rosjanina. Wdali się w nią Tai Woffinden, Max Fricke i Leon Madsen – Brytyjczyk był drugi, a Australijczyk „łyknął” Duńczyka w ostatnim momencie.
Powoli stawało się schematyczne to, że Artiom Łaguta był zupełnie nieuchwytny dla pozostałych zawodników, budował ogromną przewagę, a najwięcej działo się za jego plecami. Znowu w roli głównej znalazł się Robert Lambert, ale tym razem Krzysztof Kasprzak utarł mu nosa i przywiózł 2 punkty. W następnym wyścigu drugiej serii inny z Polaków – Maciej Janowski – jechał efektownie, ale same efekty były mizerne, bo wyprzedził tylko Maxa Fricke’a. Nie można mu było jednak odmówić determinacji
Świetnie oglądało się ósmy bieg, w który spotkali się żużlowcy z piątkowego podium oraz Leon Madsen. Na pierwszym wirażu było niezwykle ciasno, ale na czoło stawki prześlizgnął się Bartosz Zmarzlik. Chwilę później mistrz świata skutecznie przyblokował pozostałą „trójkę”. Najwięcej stracił na tym Dominik Kubera, który był ostatni.
Polacy nie spisali się za to w dziewiątej gonitwie. Z każdym kolejnym metrem słabł Maciej Janowski. Prędkością nie imponował także Krzysztof Kasprzak. On jednak zdobył chociaż 1 punkt. Honoru Biało-Czerwonych w następnym starcie bronił Dominik Kubera, który po małej zadyszce, okraszonej „zerem”, popędził po wygraną, pokonując Emila Sajfutdinowa, Roberta Lamberta i Taia Woffindena. Emocji kibicom, jak zawsze, dostarczył Bartosz Zmarzlik, który wdał się w pojedynek na torze z Maxem Frickem, a o wygranej Australijczyka zadecydowały nawet nie centymetry, a milimetry.
W sobotę byliśmy świadkami sekwencji bardzo niebezpiecznych zdarzeń w jednym tylko, 12. biegu. Najpierw na tor upadli Jason Doyle i Martin Vaculik. Słowak został zabrany do szpitala z podejrzeniem uszkodzenia obręczy barkowej (potem potwierdziło się, że złamał obojczyk w kilku miejscach). Na zmianę zastępowali go Wiktor Lampart i Mateusz Świdnicki. Junior Motoru nie wytrzymał ciśnienia i zerwał taśmę przy starcie. To jednak nie był koniec złych wiadomości – w kolejnej próbie na drugim okrążeniu Jason Doyle ściął Mateusz Świdnickiego. Sędzia podjął ciekawą decyzję, bo zarządził powtórkę w cztery osoby. Jego zdaniem, taśma poszła nierówno w górę. Koszmar niestety trwał jeszcze dłużej – w czwartym podejściu na pierwszym wirażu upadli Jason Doyle i Mateusz Świdnicki. Kiedy już udało się ukończyć ten wyścig, to zwycięstwo wpadło na konto Artioma Łaguty.
Jedno trzeba Jasonowi Doyle’owi oddać – upadki nie zniechęciły go do ostrej jazdy. Niewiele brakowało, a w 13. biegu wjechałby w Dominika Kuberę. Ten jednak wytrzymał napór rywala i pewnie pomknął po „trójkę”. Chwilę później niesamowite umiejętności zaprezentował Bartosz Zmarzlik, który z trzeciej pozycji przeskoczył na pierwszą, wymijając Artioma Łagutę i Emila Sajfutdinowa. Mistrz świata krążył po całym torze jak wolny elektron z ogromnym ładunkiem w zapasie. W 15. biegu Wiktor Lampart jechał na trzeciej pozycji, ale na ostatnim łuku wypchnął go Leon Madsen.
Po piątej serii startów wiedzieliśmy, że w półfinałach zameldowali się dwaj Polacy. W pierwszym z nich Bartosz Zmarzlik wyrwał się spod taśmy przy krawężniku i nie dał się przyblokować Fredrikowi Lindgrenowi. Obaj jednak „pogodzili się” na dystansie i zgodnie awansowali do finału. Z kolei Dominik Kubera nie dał się złapać Maxowi Fricke’owi. Wygrał Artiom Łaguta, a to oznaczało powtórkę z piątku.
Skład osobowy się zgadzał, a co z kolejnością na mecie? W decydującej gonitwie Bartosz Zmarzlik był najlepszy na starcie, ale z tyłu czaił się Artiom Łaguta. Rosjanin poradził sobie z Dominikiem Kuberą, a potem z mistrzem świata. Był piekielnie szybki przez cały wieczór i teraz było identycznie. Drugi był Bartosz Zmarzlik, trzeci Dominik Kubera, a czwarty Fredrik Lindgren.
W klasyfikacji generalnej dwóch jeźdźców uciekło „żużlowemu peletonowi”. Na czele jest Bartosz Zmarzlik z dorobkiem 101 punktów. Ma tylko 1 „oczko” przewagi nad Artiomem Łagutą. Trzeci jest za to Fredrik Lindgren (80). Maciej Janowski spadł na piątą pozycję (72), wyprzedza go również Emil Sajfutdinow (79). Dobra wiadomość dla fanów Dominika Kubery – zajmuje 13. miejsce, mając 34 punkty na koncie.
===
Wyniki
13. Artiom Łaguta (Rosja) 19 (3,3,3,1,3,3,3)
8. Bartosz Zmarzlik (Polska) 19 (3,3,2,3,3,3,2)
12. Dominik Kubera (Polska) 13 (3,0,3,3,1,2,1)
4. Fredrik Lindgren (Szwecja) 12 (3,2,2,w,3,2,0)
2. Emil Sajfutdinow (Rosja) 10 (2,2,2,2,1,1)
15. Tai Woffinden (Wielka Brytania) 9 (2,3,0,3,1,0)
14. Max Fricke (Australia) 8 (1,0,3,1,2,1)
3. Anders Thomsen (Dania) 8 (1,2,1,2,2,0)
5. Robert Lambert (Wielka Brytania) 7 (2,1,1,3,0)
7. Jason Doyle (Australia) 6 (0,0,1,2,3)
10. Martin Vaculik (Słowacja) 5 (2,3,-,-,-)
16. Leon Madsen (Dania) 5 (0,1,3,1,0)
1. Krzysztof Kasprzak (Polska) 5 (0,2,1,0,2)
11. Matej Żagar (Słowenia) 5 (1,1,2,0,1)
6. Maciej Janowski (Polska) 4 (1,1,0,2,0)
9. Oliver Berntzon (Szwecja) 3 (0,0,0,1,2)
R2 Mateusz Świdnicki (Polska) 0 (0,0)
R1 Wiktor Lampart (Polska) 0 (t,0)