– Samorząd, jako ta wspólnota, w której jesteśmy na co dzień i najwięcej o niej wiemy, to z tego powodu najwięcej możemy w niej zmienić, ale też wiele się nauczyć – ROZMOWA z Pawłem Bącalem, pochodzącym z Kraśnika studentem prawa i socjologii na Uniwersytecie Warszawskim oraz absolwentem studiów z zakresu stosunków międzynarodowych na UW, który zdobył Studenckiego Nobla w dziedzinie nauk społecznych
• Znalazłem informację na stronie III Liceum Ogólnokształcącego w Lublinie, gdzie pan się uczył, że jest pan typem osoby, która zapisuje sobie codziennie swoje cele, a potem sprawdza, czy udało się je zrealizować. Ta taktyka zdaje egzamin?
– Tak. To jest coś, co praktykowałem już wtedy i z racji tego, że to się sprawdzało, to kontynuuję to. Z jednej strony to bardzo ułatwia organizację pracy, a z drugiej, kiedy się spojrzy po jakimś czasie na taką listę i się to wszystko odhacza z pozytywnym wynikiem, to jest satysfakcja i oczywiście motywacja do dalszej pracy.
• Co pan sobie w takim razie zaplanował do zrobienia w trakcie studiów i co udało się zrealizować?
– Wydaje mi się, że działalność naukową zawsze miałem z tyłu głowy, trochę zainspirowany tym, co robiłem już w liceum. Wziąłem czynny udział w swojej pierwszej konferencji naukowej na I roku studiów. W trakcie studiowania moje cele się zmieniły, bo wcześniej wiązałem swoją przyszłość z prawem i w tym kierunku zamierzałem kontynuować swoją aktywność naukową. W pewnym momencie, między innymi dzięki współpracy z prof. Piotrem Tośkiem z Wydziału Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego, doszło do przewartościowania i stwierdziłem, że jednak bardziej atrakcyjna pod względem naukowym będzie kontynuacja rozwoju właśnie w tę stronę. Obecnie mam na koncie kilkanaście artykułów naukowych w polskich oraz międzynarodowych czasopismach, a także ponad 20 referatów wygłoszonych na konferencjach naukowych różnego szczebla.
• W kręgu pana zainteresowań są sprawy międzynarodowe. Można powiedzieć, że obecnie dużo się dzieje na tym polu...
– W kwestiach międzynarodowych zajmuję się, przede wszystkim, Unią Europejską. Staram się badać kwestie demokracji w Unii, czy to funkcjonuje, czy nie, jak Unia stara się zachęcać swoich obywateli do partycypacji w tym procesie politycznym. Drugi obszar moich zainteresowań to funkcjonowanie samorządu terytorialnego na poziomie europejskim. Jest jeszcze obszar samorządu terytorialnego jako takiego, tutaj chodzi o perspektywę prawną, też w zakresie partycypacji społecznej. Te obszary, chociaż mogą się wydawać różnorodne i rozrzucone, to mają ze sobą punkt wspólny.
• W części swoich prac naukowych przygląda się pan temu, jak młodzież może funkcjonować w samorządach. Sam był pan posłem na Sejm Dzieci i Młodzieży oraz wicemarszałkiem Parlamentu Dzieci i Młodzieży Województwa Lubelskiego. Czy młodzi ludzie powinni się interesować tymi swoimi "małymi ojczyznami"?
– Dla mnie to jest w pewien sposób oczywiste, czy to z powodu moich własnych doświadczeń, ale też patrząc z takiego naukowego punktu widzenia. Samorząd, jako ta wspólnota, w której jesteśmy na co dzień i najwięcej o niej wiemy, to z tego powodu najwięcej możemy w niej zmienić, ale też wiele się nauczyć. Gdybyśmy chcieli działać na wyższych etapach, to doświadczenie samorządowe będzie bardzo pomocne. Kto wie, może tak jak w moim przypadku stanie się tak, że dla kogoś taka działalność społeczna będzie impulsem do podjęcia działalności naukowej.
• Z perspektywy czysto praktycznej, dlaczego powinniśmy się interesować naszym najbliższym otoczeniem?
– To nas najbardziej dotyczy. Każdego dnia funkcjonujemy w jakimś najbliższym nam środowisku. W związku z tym mamy najwięcej wiedzy i efektywniej możemy brać udział w jakimś procesie decyzyjnym. Jest to też stosunkowo najprostsze – na przykład, o wiele łatwiej jest wziąć udział w lokalnych konsultacjach społecznych czy posiedzeniu Młodzieżowej Rady Miasta w naszym mieście niż w ogólnokrajowym czy międzynarodowym przedsięwzięciu. Te też są cenne, ale łatwiej jest to zrealizować lokalnie pod względem skuteczności i kontroli, czy to, co powiedzieliśmy, zostało zrobione.
• Uczestniczy pan w ciekawym grancie – "Rediscovering the New Europe". To zbieranie doświadczeń z funkcjonowania Wspólnoty Europejskiej w przeszłości i analizowanie, jakie możliwości stwarza ona w przyszłości?
– W pewnym sensie tak, ale ten projekt przyjmuje pewną szczególną perspektywę – skupia się na tym, niestety, jeszcze istniejącym podziale pomiędzy Wschodem a Zachodem, między tzw. nową a starą Europą. Stara się, na podstawie tych doświadczeń, różnych wskazówek, pomysłów, rozwiązań, wypracować takie narzędzia, przede wszystkim dydaktyczne, żeby uczyć następne generacje studentów i nie powielać stereotypu takiego podziału, tylko działać na rzecz wspólnego zrozumienia. Bez tego żadnej demokracji na poziomie unijnym mieć nie będziemy.
• Istotne jest dla pana zdobycie Studenckiego Nobla?
– Myślę, że tak. To jest pewne podsumowanie mojej dotychczasowej działalności, tych konferencji, wszystkich publikacji. Nie da się ukryć, że niejednokrotnie były takie momenty, że nie chciało się tego robić – i pewnie jeszcze będą. Natomiast mając taką statuetkę na półce i patrząc, co się udało zrobić do tej pory, będzie to motywacja, żeby odsunąć negatywne myśli i robić swoje.