Sto lat to za mało - śpiewali goście w sobotę generałowi Tadeuszowi Górze. Wtórował im chór Arion pod dyrekcją Henryka Maruszaka.
Poczta Polska wydała z tej okazji okolicznościową kartę ze zdjęciem Jubilata z szabelką. Sam jubilat jak zwykle skromny dzielił się sukcesami z innymi podkreślając ich zasługi.
Zasłużony Obywatel Świdnika mieszka tu od ponad 30 lat. Latał i szkolił na szybowcach, samolotach i śmigłowcach. W powietrzu spędził 10 tys. godzin, setkom następców przypinał skrzydła. Przed siedemdziesięcioma, laty 18 maja 1938 r. wystartował szybowcem PWS-101. Z Bezmiechowej do rekordowego lotu. Po pokonaniu 577,8 km wylądował w Solecznikach koło Wilna. Nikt wcześniej nie przeleciał szybowcem takiej odległości. Jako pierwszy pilot na świecie został za ten wyczyn nagrodzony Medalem Lilienthala.
W czasie II wojny światowej, po przedostaniu się do Wielkiej Brytanii, jako polski pilot brał udział w walkach w ramach dywizjonów 306, 316, 315 odbywając - tylko na Mustangach - 800 lotów bojowych. Eskortował amerykańskie bombowce B-17, zestrzelił 4 samoloty niemieckie, jedną latającą bombę V-1, zniszczył dwie lokomotywy i uszkodził okręt podwodny. Za osiągnięcia w ramach tej służby, odznaczony został Srebrnym Krzyżem Virtuti Militari i trzykrotnie Krzyżem Walecznych.
Po wojnie wrócił do kraju, nadal latał, pracował jako instruktor szybowcowy i oblatywacz w słynnej szkole szybowcowej na Żarze. Był pierwszym Polakiem i drugim człowiekiem na świecie który zdobył Złotą Odznakę Szybowcową z Trzema Diamentami.
Dopiero po 1956 mógł wrócić do lotnictwa wojskowego latając m.in. na samolotach odrzutowych MiG-15, MiG-17 i pierwszym ponaddźwiękowym w Wojsku Polskim - MiG-19. Ze służby odszedł po wypadku na MiG-u w roku 1972, ale i wtedy z lataniem nie zerwał. Przesiadł się na chwilę na wieżę zawiadowcy lotniska w Świdniku a potem na śmigłowce: najpierw jako pilot, potem instruktor. Imponował młodszym, szkolił świetnie, spod jego ręki wyszło wielu wspaniałych lotników. Jeszcze wielu lat zdrowia panie Tadeuszu !