Policjanci ustalają, co stało się z jednym z adoptowanych psów ze schroniska w Krzesimowie. Rubin miał trafić do nowego domu na Śląsku, ale osoba, która rzekomo go przygarnęła twierdzi, że nigdy nie była w przytulisku koło Świdnika
– Nadzorujemy dochodzenie, które prowadzi Komenda Powiatowa Policji w Świdniku. Sprawdzamy, czy doszło do zabicia lub uśmiercenia psa, który miał być adoptowany ze schroniska w Krzesimowie – mówi Marcin Nosowski, p.o. prokurator rejonowy w Świdniku.
– Nie mieliśmy żadnych podstaw, żeby tej adopcji nie robić – mówi Maria Gulanowska ze Świdnickiego Stowarzyszenia Opieki nad Zwierzętami, które prowadzi schronisko w Krzesimowie (powiat świdnicki). – To było w lipcu 2016 r. Do schroniska przyjechało małżeństwo, aby obejrzeć psy. Mówili, że pochodzą z tych stron, a teraz mieszkają na Śląsku i są z wizytą u rodziny. Opowiadali, że stracili swojego psa i chcieliby nowego adoptować. Wybrali Rubina. Prosili nas, żebyśmy nikomu go nie oddawali, że na pewno zabiorą psa, jak będą wracać do Katowic. Po tygodniu czy dwóch przyjechali ponownie, tym razem z dziećmi. Podpisaliśmy umowę adopcyjną. Ta pani dzwoniła do nas, że dojechali już do domu i że Rubin dobrze zniósł podróż. Później też się z nami kontaktowała telefonicznie.
Nowi właściciele Rubina nie wysłali jednak zdjęcia z domu czworonoga na Śląsku. – Oczywiście o takie zdjęcie prosiłyśmy, ale ta kobieta tłumaczyła, że nie za bardzo umie posługiwać się komputerem i nie potrafi przesłać zdjęcia – opowiada Gulanowska.
Na tym się skończyło. – Ale w ubiegłym roku zrobiła się afera. To było wtedy, kiedy zmienialiśmy stronę internetową – precyzuje Gulanowska. – Jedna pani dopytywała przez Facebooka, dlaczego nie ma albumów z adopcji, w tym Rubina. Dlaczego nie było wizyty adopcyjnej w nowym domu tego psa? Najpierw pisała do nas jedna pani, później dołączyła druga. Wszystko im na bieżąco wyjaśniałyśmy – opisuje wydarzenia Gulanowska. I dodaje: Podobno pod wskazanym w umowie adopcyjnej adresem psa nie było. Czy to prawda, tego nie wiem? My już na to żadnego wpływu nie mamy.
Los psa nie jest znany. Sprawą zajmują się policjanci.
– W maju ubiegłego roku mieszkanka Śląska, która działa w prozwierzęcym stowarzyszeniu złożyła zawiadomienie do miejscowej prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa – mówi mł. asp. Elwira Domaradzka, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Świdniku. – Chodzi o adopcję jednego z psów ze schroniska w Krzesimowie. Osoba, podana w dokumentach adopcyjnych podczas przesłuchania nie potwierdziła, aby adoptowała psa ze schroniska w Krzesimowie. Stwierdziła, że nigdy w tym schronisku nie była. W związku z tym prokuratura zleciła naszej jednostce, aby zweryfikować część umów adopcyjnych z lat 2016 i 2017.
– W 2016 roku podpisaliśmy 197 umów adopcyjnych, a w 2017 roku – 123 – podlicza Gulanowska.
Trwają przesłuchania świadków. Na razie nikt zarzutów nie usłyszał. Postępowanie prowadzone jest w sprawie, a nie przeciwko osobie.