Dni człowieka są jak trawa. Tak kwitnie, jak kwiat polny. Gdy wiatr na niego powieje, już go nie ma. Piotr Księżopolski z Piask wie o tym najlepiej. Trumny robił jego dziadek Bolek. Potem ojciec Marian. Piotrowi Księżopolskiemu pomaga teraz syn Paweł. To się nazywa rodzinny interes.
Jesionka
Za chwilę wyciąga spis rzemieślników z przedwojennych Piask. I pokazuje palcem na Bolesława Księżopolskiego, który trudnił się wyrobem trumien. Dziadka Piotra, który dziś pod "32” wyrabia trumny.
- Nie wszystko musi czas pochłonąć - mówi z zadumą Świetlicki.
• O co chodzi z tymi jesionkami?
- Najpierw krawiec szyje strój, potem Księżopolski robi trumnę. Przed wojną mówiło się, że trumna z jesionu to ostatnia jesionka. Do Pana Boga.
Babcia Zosia
- Na początku ciężko było przywyknąć do tematu. Najbardziej żal było dzieci. Jak malowałam białą trumienkę, to łzy same leciały - wspomina Zofia Księżopolska.
Ale i do tego trzeba było przywyknąć.
Przed wojną po trumny do Księżopolskich jechały furmanki nawet po sto kilometrów.
- W okolicy też produkowano trumny. Było kilka zakładów pogrzebowych. I konkurencja. Kto dał naganiaczom więcej pieniędzy na wódkę, do tego prowadzili furmankę wymoszczoną słomą - wspomina babcia Zosia.
2,40 do nieba
Piotr Zawada wyrabia deski na trumnę na zabytkowej strugarce. Na każdą schodzi po 10 desek.
- Przez pierwszy rok śniły mi się po nocach. Przywykłem - mówi pogodnie.
Jedną trumnę robi przez cały dzień. Najdłuższa, jaką zrobił, miała 2,40 m. Najkrótsza 90 cm. Dla noworodka.
W salonie
Do salonu przychodzą klienci, żeby wyprawić swoich bliskich w ostatnią podróż.
Podróż kosztuje. Liczymy. Dla panów. Czarny garnitur 200 zł. Biała koszula 15. Bielizna 20. Skarpetki 5. Buty 40.
Panie. Garsonka 120. Bluzka 20. Bielizna, rajstopy 30. Buciki 40.
No i trumna. Wiele wzorów. Każdy ma swoją nawę.
- Może być dystyngowany "Francuz”. Solidny "Amerykan”. Subtelny "Włoch”. Zgrabny "Ogórek” - wylicza Elżbieta Księżopolska, która w firmie zajmuje się księgowością i rachunkami.
Wszystkie z porządnego dębu, na wysoki połysk, z pięknymi okuciami.
Z paradnych trumien wyłamuje się model "Jan Paweł II”. W kształcie prostej skrzyni.
Oswajanie trumny
- Jak Piotruś był mały, to już deski liczył. Jak w zakładzie był tłok, to brałam go na ręce i sadzałam w trumnie - śmieje się babcia Zosia.
- Zgadza się. Tak było. Któregoś dnia rodziców nie było w domu. Zobaczyłem, że w zakładzie pali się światło. Zaszedłem. Nikogo. Zgasiłem światło. Cisza. I nagle słyszę z trumny chrapanie. Dyla i do domu - opowiada Piotr.
- Każdego to czeka. Prędzej czy później - mówi z zadumą Elżbieta.
- A ja każę się spalić. Nie będę w ziemi gniła - dodaje Zofia Księżopolska.
Wtedy zwykła trumna odpada.
- Nie może być żadnego lakieru. Z czystego drewna. W modzie są trumny z wikliny. Ekologiczne - mówi Piotr.
Co do trumny?
- Najładniej wyglądają dzieci. Jak aniołki. Pamiętam, jak umarła śliczna dziewczyna. Do trumny ubrano ją w ślubną suknię. Jak ona wyglądała... - mówi Zofia.
Po chemioterapii nawet makijaż nie pomoże. Źle się wygląda w trumnie i już.
Niewiele lepiej jest po sekcji zwłok.
- Pamiętam, jak w Piaskach młodzi popili na Boże Narodzenie. Jeden poszedł w stronę domu, drugi w stronę wody. Znaleźli ciało po kilku tygodniach. Do trumny włożyliśmy worek. Na worku garnitur. Ot, i cały pogrzeb - mówi Piotr.
Gwóźdź do trumny
Trumnę zbija się gwoździami. Na gierunk.
Jeden gwóźdź ma 5 cm.
Trumny mają trzy rozmiary: 180 cm, 190 cm i 200 cm.
Jedna trumna waży przeciętnie 30 kg.
U Księżopolskich w hurcie kosztuje od 360 do 480 zł z VAT. W stolicy 1200 zł.
Nieboszczykowi to wszystko jedno.
Pewny interes
Interes się kręci. Trumny idą jak woda. W tym niepewnym świecie to jedyny interes, który ma zapewniony zbyt do końca świata.
24-letni Paweł już pomaga ojcu. Pewnie przejmie interes...