Nasz Czytelnik opisuje, w jaki smutny sposób zakończyła się dla niego wizyta w sądzie w Świdniku.
Ponieważ nie było tam miejsca, zaparkowałem w pobliżu i poszedłem do sądu załatwić swoje sprawy. Nie zauważyłem, że tam jest ustawiony znak zakazu.
Wyszedłem może po godzinie i za wycieraczką znalazłem wezwanie do Straży Miejskiej
na godzinę 14. Żeby znaleźć ten adres chodziłem chyba z godzinę po osiedlu. Nie było widać żadnej tabliczki, dopiero świdniczanie powiedzieli mi, gdzie jest siedziba straży. Na budynku nie znalazłem nawet numeru.
Kiedy poszedłem do straży zapytałem, czemu tam jest zakaz parkowania, bo wydawał mi się zbędny. Funkcjonariusz odpowiedział mi, że to nie jego sprawa, on tylko wykonuje swoją pracę. I dostałem 100 zł mandatu i jeden punkt karny.
W ten smutny sposób skończyła się dla mnie wizyta w sądzie. Po co tam jest ten zakaz parkowania, skoro na parkingu nie ma miejsca? Czy żeby pójść do sądu, trzeba stawać daleko od jego siedziby?