Nawet 24 tys. zł. zaległego podatku dochodowego muszą zapłacić byli pracownicy PZL-Świdnik. Sprawa dotyczy ok. 100 osób, które przyłączyły się do Programu Dobrowolnych Odejść. – Bardzo liczę na to, że rząd „dobrej zmiany” wycofa się z tej bardzo złej decyzji – komentuje jeden z byłych pracowników fabryki
– Ta sprawa jest niezwykle bulwersująca – przyznaje Piotr Sadowski, przewodniczący Związku Zawodowego Inżynierów i Techników w PZL-Świdnik. – Dzięki temu, że w ciągu ostatnich 2,5 roku do Programu Dobrowolnych Odejść włączyło się około 300 pracowników, udało się uniknąć zwolnień grupowych i uratować wiele miejsc pracy. Jesteśmy oburzeni, że ci, którzy poświęcili się dla innych, muszą teraz za to zapłacić.
Korzystający z PDO dostawali odprawę i ekwiwalent za niewykorzystany urlop. Te świadczenia były opodatkowane. Inaczej było z odszkodowaniem w wysokości dwunastomiesięcznych poborów.
– Jak informował odchodzących nasz zakład pracy, od odszkodowania podatek nie był odprowadzany – tłumaczy Sadowski. – Informacje na ten temat PZL-Świdnik otrzymał od Dyrektora Izby Skarbowej w Łodzi działającego w imieniu Ministra Finansów. Była to więc odpowiedź pewna i wiarygodna.
Jednak w 2016 r., po zmianie rządu, na mocy ministerialnego postanowienia łódzka Izba Skarbowa stwierdziła jednak wygaśnięcie poprzedniej interpretacji przepisów. Zgodnie z tą decyzją wszyscy, którzy skorzystali z PDO w latach 2015-2016 mają zapłacić teraz podatek dochodowy w wysokości 18 lub 32 proc. otrzymanej sumy. To nawet 24 tys. zł.
– Ci ludzie w większości utrzymują się dziś ze świadczeń przedemerytalnych, czyli za 800 zł miesięcznie. Skąd mają wziąć gotówkę dla skarbówek? Nawet gdyby chcieli, to z tak niskimi dochodami nie otrzymają kredytu. Czeka ich komornik – mówi związkowiec.
– Nie ma się co dziwić, że nasi byli pracownicy są rozgoryczeni. A my jesteśmy bardzo zaskoczeni, że prawo może działać wstecz – dodaje Andrzej Kuchta, z KM NSZZ Solidarność WSK PZL-Świdnik S.A. – Robimy wszystko co w naszej mocy, żeby im pomóc. Liczymy, że jeśli sprawa zostanie nagłośniona to ministerstwo zmieni swoją decyzję. Tym bardziej, że problem nie dotyczy tylko naszego zakładu. W identycznej sytuacji będzie wiele osób w całej Polsce.
Zapytanie do ministra finansów w sprawie byłych pracowników PZL-Świdnik złożył niedawno poseł PiS Artur Soboń. - (…) zwracam się do Pana Ministra z prośbą o wyjaśnienie sprzeczności w wydawanych interpretacjach oraz jednoznaczną interpretację w tej sprawie, która będzie zachęcać firmy i pracowników do wykorzystania takiej formy odejścia z firmy jaką jest Program Dobrowolnych Odejść – napisał polityk.
Również Burmistrz Świdnika wysłał pismo do wicepremiera Morawieckiego. – Bardzo liczę na to, że rząd „dobrej zmiany” wycofa się z tej bardzo złej decyzji – mówi jedna z osób, która będzie musiała zapłacić podatek. – Wiedziałem ile pieniędzy otrzymam i tylko dlatego się na ten krok zdecydowałem. Wszystko zainwestowałem we własny biznes. Niestety, interes nie wypalił i dziś trudno mi związać koniec z końcem. Ale nie mam o to do nikogo pretensji, to był mój wybór. Jeśli jednak będę musiał oddać podatek to będzie to dla mnie przysłowiowy gwóźdź do trumny.
Poprosiliśmy o komentarz do sprawy w łódzkiej Izbie Skarbowej – na odpowiedź czekamy. Do sprawy wrócimy.