Kiedy w sklepie poprosimy o kilogram pomidorów, ekspedientka zważy nam kilka. Kiedy o kilogram pomidorów poprosimy panią Henrykę Dzikowicz z Piask, będzie musiała... przekroić jedno warzywo niemal na pół.
Do takich gigantycznych rozmiarów dorastają pomidory malinowe. Kilogramowe okazy wcale nie są rzadkością. Dzikowiczowie mają też odmiany pomarańczowe i bawole serca. Za rok dojdą kolejne: koktajlowe.
Pomidory wielkości głowy to nie wszystko. Kapusty pani Henryki mają po pięć kilogramów już po obraniu z liści. - Ale nie w tym roku - dodaje właścicielka. - Było sucho i urosły trochę mniejsze.
Na działce wyrósł też gigantyczny słonecznik o obwodzie 1,3 metra. - Sam się wysiał - zapewnia Aleksander Dzikowicz. - Ptaki go już trochę podskubały, trochę nasion im upadło na ziemię, więc za rok w tym miejscu będą nowe słoneczniki.
A do tego jeszcze mnóstwo kwiatów w najróżniejszych kolorach. - W naszym ogrodzie przez cały rok coś kwitnie - opowiada pani Henryka. - Wczesną wiosną zaczynają przebiśniegi, a zimą - kwitną kolorowe liście krzewów ozdobnych.
Państwo Dzikowiczowie owoców ani warzyw nie muszą kupować. Wszystkie mają we własnym ogródku. Dodajmy: malutkim. Ma nie więcej niż dwa ary.
Kiedyś był większy, ale tam, gdzie rosły przepiękne róże, teraz stoi dom. Gdzieś go przecież trzeba było postawić.
Nawozy?
Wyłącznie obornik raz na kilka lat. Ani grama chemii.
Jak to się robi?
- Trzeba to po prostu lubić - zdradza tajemnicę pani Henryka. - Ja nie mogę żyć bez swojego ogrodu. Codziennie w nim jestem, niemal rozmawiam z każdą rośliną. Oprócz chwastów, bo te wyrywam, ledwie zdążą wykiełkować. Zresztą tylko tyle jako emerytka mam do roboty.
Pan Henryk, który długie lata kierował piasecką pocztą, też jest na emeryturze. Teraz opiekuje się trawnikiem i zarządza ziemią. A tu jest sporo roboty. Podczas budowy gleba wymieszała się z ziemią z wykopów i jest taka sobie. - Jesienią dokupię lepszej ziemi, wymieszam z tym, co jest i będzie można wiosną dosadzić więcej kwiatów - cieszy się pan Aleksander.