Rozmowy były bardzo merytoryczne. Dostaliśmy zapewnienie, że program naprawczy jest cały czas weryfikowany i już zrezygnowano z części pierwotnych założeń. W związku z tym decyzję o ewentualnym proteście na razie wstrzymujemy. Zobaczymy jak będą wyglądały te zapewnienia w praktyce – powiedział po piątkowym spotkaniu w Urzędzie Marszałkowskim Mariusz Gnat, przewodniczący związku zawodowego pielęgniarek i położnych działającego w szpitalu wojewódzkim przy al. Kraśnickiej w Lublinie. I dodał: – My jako przedstawiciele związków zawodowych też przedstawiliśmy kilka argumentów, jak się okazało nieznanych dotąd stronie marszałkowskiej.
Związkowcy chcieli spotkać się z marszałkiem, bo obawiają się o losy pacjentów i szpitala, który jest w trakcie realizacji programu naprawczego. Jest to konieczne ze względu na rekordowy dług, który wynosi już prawie 370 mln zł. Jednocześnie restrukturyzacja wzbudza sporo kontrowersji wśród pracowników, m.in. ze względu na planowane cięcia etatów, ograniczanie liczby łóżek czy przenoszenie oddziałów.
W piątkowym spotkaniu uczestniczyli przedstawiciele dziewięciu związków zawodowych działających w szpitalu. – Walczymy m.in. o oddział alergologii. Nie wyobrażam sobie, żeby został on przeniesiony do szpitala Jana Bożego, bo to stworzy poważne zagrożenie dla zdrowia i życia pacjentów. To jedyny ośrodek w naszym województwie, który odczula po ukąszeniu przez szerszenie, osy i pszczoły – argumentuje Mariusz Gnat. – Nasz szpital dysponuje lądowiskiem, więc w razie wstrząsu anafilaktycznego pacjent może być szybko przetransportowany i uzyskuje pomoc. Szpital Jana Bożego nie ma lądowiska, a w takich wypadkach każda sekunda jest na wagę złota.
– Jest to bardzo istotny argument dotyczący stanów zagrożenia życia. Dotychczas nie braliśmy go pod uwagę. O opinię w tej kwestii będziemy się jeszcze zwracać do konsultantów wojewódzkich – potwierdza Piotr Matej, dyrektor Departamentu Zdrowia Urzędu Marszałkowskiego w Lublinie, który uczestniczył w spotkaniu.
Bardzo duże emocje budziła też sprawa przychodni specjalistycznej. Zdaniem związkowców wszystko zmierza do tego, żeby została zlikwidowana. – Takie stanowisko jest daleko idącym nieporozumieniem. Nie moglibyśmy sobie pozwolić na to, żeby udzielić mniej świadczeń, bo nie pozwoliłby nam na to NFZ. Takiego zagrożenia nie ma – tłumaczy dyr. Matej.
W ubiegłym roku przychodnia przyjęła 160 tys. pacjentów, a w tym roku, według szacunków, przyjmie ponad 151 tys.
– Na pewno będziemy monitorować tę sprawę. Ze strony marszałka Jarosława Stawiarskiego padła jasna deklaracja, że nie będzie prywatyzacji szpitala lub jego części, np. laboratorium, czego się obawialiśmy. W związku z tym wstrzymujemy się na razie od akcji protestacyjnych – zaznacza Jacek Zięcina, przewodniczący NSZZ „Solidarność 80” działającego w szpitalu przy al. Kraśnickiej.
Dyr. Matej przyznał też, że szpitalowi brakowało pieniędzy na wynagrodzenia dla pracowników, ale zaprzeczył, że były pożyczane w parabankach. – Samorząd województwa pokrył tę stratę – zaznaczył Matej.