Odnajduję się w tej roli, bo lubię kontakt z drugim człowiekiem, znam swoich mieszkańców - Katarzyna Kierczuk-Wereda, sołtyska wsi Wólka Dobryńska (gmina Zalesie) zajęła drugie miejsce w naszym plebiscycie
• Od kiedy jest pani sołtyską?
- To moja pierwsza kadencja, która trwa od 1 kwietnia ubiegłego roku. Nosiłam się dość długo z tą decyzją, by wystartować. Znam wszystkich mieszkańców wsi, tu się wychowałam. Ostatecznie, głównym motorem napędowym była rodzina, która mnie w tym poparła. Nie miałam kontrkandydatów.
• Czy ten urząd trudno sprawować kobiecie?
- Teraz, gdy kobiety coraz częściej pracują na tzw. „męskich” stanowiskach, nie budzę większego zdziwienia. Poza tym, na 21 sołectw w naszej gminie, 9 ma swoje sołtyski, moje koleżanki zresztą. Odnajduję się w tej roli, bo lubię kontakt z drugim człowiekiem, znam swoich mieszkańców. W moim odczuciu to nie jest ciężka praca. Raz zdarzyło się, że pewien nadleśniczy nie mógł uwierzyć, że jestem sołtyską. Ale trzeba przełamywać stereotypy. W końcu, sołtys to nie zawsze musi być starszy mężczyzna z wąsem (śmiech).
• Jakie obowiązki na panią spadają?
- Wszystko zależy od sytuacji. Muszę być na bieżąco ze sprawami gminy. Podstawowym obowiązkiem jest zbieranie należności za podatki czy opłat za odpady komunalne od mieszkańców. Muszę też przekazywać informacje, roznosić wnioski.
Ostatnio razem z kolegami strażakami z OSP Wólka Dobryńska roznosiliśmy maseczki ochronne od gminy. Na pewno, wszystkiego nie da się przewidzieć czy zaplanować. Szczególnie, że mam dwójkę małych dzieci. Muszę być elastyczna.
• Jak się pani komunikuje z mieszkańcami?
- W dzisiejszych czasach, dużym ułatwieniem w komunikacji jest internet i telefony komórkowe. Za pomocą aplikacji czy sms-ów wysyłam informacje. Ale zdarza się, że korzystam z pośrednictwa księdza proboszcza, który przekaże informacje w ogłoszeniach parafialnych. To głównie pod kątem starszych osób, które nie mają smartfonów czy internetu.
• Mieszkańcy zgłaszają się do pani ze swoimi problemami?
- W większości są to sugestie, porady czy też cenne uwagi. Czasami proszą o pomoc w rozwiązaniu jakiejś sprawy. Mogę wtedy zgłosić to w gminie. Mam bardzo dobry kontakt z urzędnikami i zawsze służą wsparciem.
• Jakie korzyści płyną z sołtysowania?
- Zbieram w ten sposób doświadczenie zawodowe. Poznaję wiele osób, tak naprawdę z różnych kręgów społecznych, zwłaszcza wtedy, gdy załatwiam sprawy sołeckie na potrzeby mieszkańców.
• Co, pani zdaniem, należałoby ulepszyć w sołectwach?
- Jesteśmy jedną z najmniejszych gmin w powiecie bialskim. Dużą pomocą byłaby większa pomoc finansowa od rządu na rzecz funduszu sołeckiego. Mniejszym gminom trudno z budżetów wyodrębnić środki na ten cel. Gdy chcemy zorganizować jakieś wydarzenie dla mieszkańców, to z reguły sami musimy się postarać o sponsorów.
• Co udało się pani do tej pory zorganizować dla swoich mieszkańców?
- W ubiegłym roku zorganizowaliśmy Dzień Dziecka w naszej wsi. Zaprosiliśmy animatora zabaw, był wspólny grill. Frekwencja dopisała. Później była jeszcze integracja przy ognisku. A w październiku odbył się Dzień Seniora. Czas umilał nam zespół śpiewaczy.
W tym roku, jeszcze przed pandemią, zorganizowaliśmy kiermasz wielkanocny. Panie robiły palmy wielkanocne. Zbieraliśmy pieniądze na poczet Dnia Dziecka. Liczymy się odbędzie się w tym roku. W dzisiejszych czasach pełnych cyfryzacji, ludzie trochę pozamykali się w swoich czterech ścianach. Trudno niektórych nakłonić do wspólnych inicjatyw. Ale małymi krokami, ludzie w końcu zaczną się bardziej otwierać.