Resztki makaronu, ryba w niedosmażonej panierce, mąka „wybełtana” z wodą. Tak ma karmić lubelskie izolatorium dla zakażonych koronawirusem. – Jeśli człowiek wyczerpany chorobą zobaczy takie jedzenie, to po prostu woli być głodny – skarży się jeden z pacjentów. Nadzorujący izolatorium szpital tłumaczy, że na tyle pozawala mu budżet.
– Jedzenie, które dostajemy w izolatorium, jest w większości niejadalne. Przykładowy obiad: ryba w niedosmażonej panierce z bułki tartej z ziemniakami i tarkowaną rzodkiewką bez jakiegokolwiek smaku albo resztki makaronu z resztkami twarogu – skarży się pacjent izolatorium w hotelu Huzar w Lublinie. Przysłał nam też zdjęcia kilku posiłków, które dostał w trakcie swojego pobytu.
W „Huzarze” przebywają osoby, u których potwierdzono zakażenie koronawirusem, ale nie mają objawów, albo objawy są niewielkie. W tym momencie jest tam 37 takich pacjentów.
– Jeśli człowiek wyczerpany chorobą zobaczy takie niezjadliwe jedzenie, to po prostu woli być głodny – irytuje się nasz rozmówca. – Dostajemy wprawdzie porcje warzyw i owoców, ale jeśli na kolację dostaje się jogurt naturalny i dwie śliwki, to raczej nie jest to zdrowe i pożywne zestawienie. Wędlina jest wątpliwej jakości. Trzeba się też nagimnastykować, żeby masła wystarczyło na wszystkie kanapki – denerwuje się pacjent. Dodaje: Zdaję sobie sprawę, że szpitale mają ciężką sytuację finansową i że temat wyżywienia wraca jak bumerang, ale są pewne granice.
– Jedzenie jest często zimne, a porcje są zdecydowanie za małe dla dorosłej osoby. Przecież w izolatorium są osoby, które walczą z chorobą i powinny dostawać pełnowartościowy posiłek, żeby organizm mógł się zregenerować – uważa ojciec naszego rozmówcy. – Dodatkowe produkty musi dowozić rodzina. Niektórzy pacjenci zamawiają też sobie jedzenie z zewnątrz. To jednak rozwiązanie dla młodszych osób, a jeśli do izolatorium trafi starsza osoba, która nie ma rodziny albo nie wie, gdzie zamówić posiłek, to będzie po prostu głodna – podkreśla.
Izolatorium w „Huzarze” nadzoruje Szpital Kliniczny nr 1 w Lublinie i w związku z tym odpowiada m.in. za dostarczanie pacjentom posiłków. Stawka dobowa na pacjenta wynosi 125 zł. Zawiera nie tylko wyżywienie (trzy posiłki), ale też opiekę pielęgniarską, wizytę lekarza z oddziału zakaźnego w razie potrzeby, transport pacjenta.
W przesłanym przez szpital stanowisku dotyczącym wyżywienia czytamy, że „posiłki otrzymywane przez osoby przebywające w izolatorium są zbilansowane i zapewniają niezbędne dobowe zapotrzebowanie energetyczne”.
– Jadłospis jest układany przez dietetyka. Niestety ze względu na poziom finansowania izolatorium szpital nie jest w stanie zapewnić posiłków o wyższym standardzie – tłumaczy Marek Majewski, dyrektor ds. medycznych SPSK1 w Lublinie. Dodaje, że dostarczane posiłki są analogiczne do tych otrzymywanych przez pacjentów szpitala i są odpowiednikiem diety podstawowej.
Jak poinformował szpital, dotychczas nie wpłynęła żadna oficjalna skarga od pacjentów na wyżywienie w izolatorium. – Szpital nie ma niestety żadnych dodatkowych pieniędzy np. na wyżywienie pacjentów izolatorium. Może działać jedynie w granicach pieniędzy, które dostają na to z NFZ. Nie prowadzi działalności komercyjnej. Stara się, ale pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć – komentuje Michał Gontarczyk, dyrektor hotelu Huzar.
Woda dla pacjentów
Pod koniec sierpnia szpital apelował za pośrednictwem mediów o przekazanie dla pacjentów izolatorium m.in. wody mineralnej, ręczników papierowych, papieru toaletowego czy szczoteczek do zębów. Dostarczenie takich produktów przez bliskich jest często niemożliwe, bo rodzina jest też obejmowana kwarantanną i nie może wychodzić z domu. Nie wszyscy pacjenci są też odpowiednio przygotowani na dłuższy pobyt w izolatorium. – W odpowiedzi na apel została przekazana butelkowana woda mineralna gazowana i niegazowana, za co chcielibyśmy podziękować w imieniu osób, które korzystają z życzliwości darczyńców – mówi dyr. Majewski.