Brak konieczności spłaty rat przez 3 lub 6 miesięcy – dla wielu osób będzie to realne wsparcie w trakcie epidemii. Trzeba jednak pamiętać, że za pomocną dłoń wyciągniętą dziś przez banki trzeba będzie zapłacić w przyszłości. I to z odsetkami
Coraz więcej banków pozwala swoim klientom w prosty sposób składać wnioski o tzw. wakacje kredytowe. O co chodzi? W momencie, w którym decydujemy się na pomoc w formie wakacji kredytowych tak naprawdę prosimy bank o to, aby te pieniądze, których teraz nie zapłacimy w formie rat, bank dopisał do salda naszego kredytu.
Najdłuższe wakacje w historii?
Nie jest więc tak, jak mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać, że zupełnie odpuszczone zostaną nam raty. Co prawda przez kilka miesięcy nie będziemy musieli ich płacić (lub przynajmniej ich części), ale w przyszłości będziemy musieli te pieniądze oddać. Bank doliczy do tego odsetki. Rat można zawiesić na 3 do 6 miesięcy. Może się jednak okazać, że bank zaproponuje nam albo zawieszenie całych rat, albo tylko ich części (kapitałowej lub odsetkowej). Korzystanie z tego wsparcia może spowodować również, że okres naszego kredytowania się wydłuży.
Dlatego warto dokładnie sprawdzić, na co się piszemy, korzystając z wakacji kredytowych. Jedno jest bowiem pewne – jeśli z nich skorzystamy, to w sumie zapłacimy za kredyt więcej niż gdybyśmy z wakacji nie korzystali. Pieniądze, których nie zapłacimy w trakcie koronawirusowych wakacji kredytowych, spłacimy w trakcie całego pozostałego okresu kredytowania z nawiązką, czyli z doliczonymi odsetkami.
To nie jedyny powód, dla którego banki chętnie ulżą chwilowo kredytobiorcom. Trzeba przecież pamiętać, że bankom w żadnym wypadku nie zależy na tym, aby wypowiadać umowy kredytowe klientom, którzy mają tylko przejściowe problemy z regulowaniem rat. Koszty egzekucji prowadzonej z nieruchomości są na tyle wysokie, że sprzedając przejęte od kredytobiorcy mieszkanie bank jest w stanie odzyskać tylko ułamek jego wartości.
Policzmy to
Załóżmy, że mamy kredyt zaciągnięty na 300 tysięcy złotych 10 lat temu. Kredyt ten (z marżą na poziomie 2 proc.) regularnie do tej pory spłacaliśmy. Aktualna rata wynosi 1534 złote miesięcznie. Jeśli spłacalibyśmy ten kredyt normalnie, to do 2035 roku musielibyśmy oddać bankowi łącznie 486,3 tys. złotych – oczywiście przy założeniu, że warunki kredytowe od dziś przez kolejne lata byłyby stałe.
Załóżmy, że ze względu na koronawirusa potrzebne jest nam teraz wsparcie, bo nie możemy regulować rat w dotychczasowej wysokości. Prosimy więc bank o zawieszenie na 3 miesiące konieczność płacenia rat. Łącznie daje nam to ulgę w wysokości ok. 4,6 tys. złotych. Niestety nie są to pieniądze, o których bank zapomni, ale dopisze je do salda zadłużenia. To spowoduje, że po upływie 3 miesięcy będziemy musieli płacić ratę na poziomie około 1587 złotych, czyli o ponad 50 złotych wyższą niż dotychczas. Co więcej, do końca okresu kredytowania oddamy do banku o prawie 4,8 tys. złotych więcej niż gdybyśmy normalnie spłacali kredyt. Te wyliczenia zakładają, że wakacje kredytowe nie doprowadzą do wydłużenia okresu kredytowania.
Najpopularniejsze jest jednak rozwiązanie, w którym zawieszeniu rat towarzyszy wydłużenie okresu kredytowania. Przyjmijmy więc, że zawieszamy raty i wydłużamy okres spłat o „wakacyjne” 3 miesiące. Wtedy co prawda po ustaniu wakacji kredytowych rata byłaby niższa (1566 zł) niż w poprzednim wariancie, ale kredyt mielibyśmy dłużej. Przez to bank naliczyłby nam więcej odsetek. W tym wariancie łączna suma oddana do banku przez cały okres kredytowania byłaby o 5,8 tys. zł wyższa niż gdyby normalnie spłacać kredyt bez żadnych wakacji.